strona 328 z 991

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 328


kierunku. Chłopi ponownie przekazali, że wyprowadzono ich do Proszenicy i tam zamordowano, ale Żydzi w to nie wierzyli. Aby wyjaśnić sytuację, delegacja rutkowskiego Judenratu udała się do dowódcy posterunku żandarmerii, który robił wrażenie zupełnie przyzwoitego człowieka. Delegacja przekazała mu, że z powodu krążących strasznych opowieści panuje wśród ludności żydowskiej panika i zapytali go o los rutkowskich Żydów. Komendant odpowiedział, że Żydzi zgodnie z narodowosocjalistycznymi zasadami będą musieli opuścić Rutki. Ale zostaną przeniesieni gdzieś do Generalnej Guberni, gdzie zostaną osadzeni na ziemi i z czasem będą tam mogli zabrać swój cały majątek. Takie wytłumaczenie jeszcze bardziej umocniło rutkowskich Żydów w przekonaniu, że los wyprowadzonych Żydów nie jest taki zły. Pod koniec sierpnia ponownie przyjechali esesmani do miasteczka Tykocin i zabrali stamtąd całą ludność żydowską z bardzo małymi wyjątkami. Żydzi zostali zaprowadzeni do wsi Zawady (18 km od Rutek), tam esesmani zabrali jeszcze kilkudziesięciu miejscowych Żydów (reszta ukryła się w okolicznych wsiach) i znowu poprowadzono ich w nieznanym kierunku. Chłopi ponownie przekazali, że Żydów zaprowadzono do tzw. lasu stelmachowskiego, gdzie zostali zabici i pogrzebani w dołach, które kazano miejscowym chłopom wykopać kilka dni wcześniej.
Panika w Rutkach stawała się coraz większa. Większa część Żydów nie nocowała u siebie w domach, ale u znajomych Polaków w Rutkach albo w okolicznych wsiach. Prawie wszyscy rzemieślnicy wyjechali pracować na wieś (komendant żandarmerii wydawał pisemne zezwolenie po tym, jak Judenrat stwierdził, że nie potrzebuje Żydów do żadnej pracy na miejscu). Także wielu niewykwalifikowanych Żydów, z pozwoleniem i bez pozwolenia od komendanta żandarmerii, wyjechało do okolicznych wsi i pomagało chłopom przy żniwach jedynie za jedzenie i mieszkanie. Czterdziestu kilku młodych Żydów zaczęło pracować na czarno w prywatnych niemieckich firmach z Królewca, które naprawiały szosę Warszawa-Białystok. Praca była bardzo ciężka, początkowo nie otrzymywano zapłaty, a później — 12% zarobku niemieckiego robotnika.
6 września o świcie esesmani przyjechali samochodami do Rutek, zarządzono, by cała ludność żydowska stawiła się na rynku, [esesmanom przyszła z] pomocą polska policja pomocnicza. Niewielu Żydów uciekło. Niemal wszyscy przyszli na rynek, zarówno dlatego, że całe miasteczko było dobrze strzeżone, jak i dlatego, że byli pewni, iż naprawdę zostaną przeniesieni w inne miejsce. W Rutkach esesmani pozostawili czterdziestu kilku robotników Żydów pracujących dla niemieckiego towarzystwa budowlanego oraz tych, którzy byli zatrudnieni na posterunku żandarmerii wraz z ich rodzinami, i jeszcze kilku rzemieślników — jednego kowala, stelmacha, krawca, szewca, stolarza i lekarza. Razem zostało około 70 Żydów; łącznie z tymi, którzy pracowali we wsi i tego dnia nie było ich w Rutkach, pozostało prawie 250 Żydów. Pozostałych 450, wedle całkowicie pewnych informacji, wywieziono 8 km za Rutki, do wsi Gosze Małe, koło stacji kolejowej Kołaki4. Tam



4 Kołaki — właściwa nazwa: Kossaki.