przemytu do getta. Spróbowałyśmy przekupstwa, oddałyśmy im nasze ostatnie 20 marek i dwie szpulki dobrej przędzy. Pozwolili nam wówczas przejść przez gruzy do getta.
Po wejściu do getta w pierwszej chwili poczułyśmy radość, nagle pojawił się jednak żydowski policjant, który nas obserwował, jak rozmawiałyśmy przed bramą z polskimi żandarmami. Zażądał pieniędzy. Tłumaczyłyśmy, że już nic nie mamy, oraz zaproponowałyśmy dwie ostatnie szpulki przędzy. Chciał tylko pieniędzy, straszył, że wyrzuci nas z getta.
Polscy policjanci, którzy obserwowali jego targi z nami, pomyśleli, że rzeczywiście jesteśmy Polkami, i zaczęli przesuwać się w naszą stronę, by nas zabrać z powrotem. Zaczęłyśmy krzyczeć po żydowsku na policjanta gettowego. Zebrało się kilka osób, co wykorzystałyśmy, by wejść do bramy przy ul. Grzybowskiej 10 i tam wmieszałyśmy się w tłum przechodniów. W ten to sposób udało się nam wyrwać ze szponów żydowskiego policjanta, służącego na pasku u Niemców.
(Tłumaczyły Anna Ciałowicz i Julia Jakubowska)
II. Białystok i okolice
13 listopada 1939 roku wyjechałem z Warszawy do Małkini, położonej niedaleko granicy sowieckiej. Zaraz po przyjeździe zatrzymali mnie niemieccy żandarmi i zaprowadzili na posterunek. W areszcie, w którym mnie osadzono, siedziało wielu Żydów i kilku Polaków.
Po pewnym czasie nagle otworzyły się drzwi celi i weszło kilku oficerów, którzy zwolnili aresztowanych Polaków. Żydów zaczęto natomiast dokładnie rewidować, każdemu dosłownie wywrócono na drugą stronę ubranie, dokładnie przetrząśnięto każdą kieszeń, oderwano mankiety, zelówki i podszewkę. Wszystkim zabrano pieniądze, wartościowe przedmioty, żywność. Każdemu pozostawiono zaledwie 10 zł. Następnie ściągnięto z nich palta i buty, tak że oprócz spodni pozostali w bieliźnie.
Weszło kilku Polaków, by pomóc w rewizji. Na zewnątrz aresztu zebrał się tłum Polaków i Polek, którzy głośno żartowali i naśmiewali się.
Żandarmi przyprowadzali do aresztu kolejne grupy Żydów, łącznie kilka tysięcy. Wszystkich dokładnie rewidowano, zabierając, co się dało.
Po rewizji wszystkich Żydów odprowadzono na dworzec i zamknięto w wagonach towarowych. Ściśnięci jak śledzie w beczce pozostawali w nich od północy do siódmej rano.
14 listopada o siódmej rano otworzono wagony, wypuszczono zamkniętych w nich Żydów i pozwolono im odejść. Kolejne ich grupy kierowały się w stronę sowieckiej granicy. Moją grupę zatrzymał w drodze do granicy niemiecki patrol wojskowy. Ponownie nas zrewidowali i zabrali te 10 zł, które pozostawili nam żandarmi z Małkini.