strona 378 z 991

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 378



W miasteczku znalazł się jeden Żyd, który napisał do Stalina skargę na towarzysza Niechajewa. Po pewnym czasie przysłano ze Słonimia komisję śledczą. Niechajew przedstawił jej członkom kontrakt oraz protokół z głosowania. Jeszcze tego samego dnia kazali usunąć zboże z synagogi. Niechajew nie posiadał żadnych środków transportu, więc jeszcze tego samego dnia przysłano mu z komitetu w Słonimiu dwie ciężarówki i uprzątnięto synagogę.
W pewnym momencie ukazało się rozporządzenie o wolnych dniach. Do tego czasu dniem odpoczynku był co szósty dzień, nowe prawo przywróciło wolną od pracy niedzielę. Dodano jednak do nowego przepisu nowelę, uprawniającą kolektywy produkcyjne do wyznaczania dnia wolnego od pracy, jeśli niedziela im nie odpowiadała. Wiele arteli w różnych miastach wolne dni wyznaczyło w szabas.
W prawie wszystkich miastach, w których mieszkali Żydzi, działały teatry żydowskie, jednak nie wszystkie były często odwiedzane. Ukazywało się całkiem sporo żydowskich gazet i książek. Na półkach leżały w kurzu dziesiątki żydowskich książek, nikt ich nie czytał, ani nie kupował, gdyż ich treść nie miała w sobie nic żydowskiego, tylko całkowicie sowieckie treści. Żydzi woleli więc czytać rosyjskie książki i gazety.
Także żydowskie szkoły były ledwie uczęszczane. Z tych samych powodów rodzice woleli posyłać dzieci do szkół rosyjskich, a nie żydowskich.
Trzeba jednak przyznać, że za Sowietów doszło do całkowitego, na wszystkich polach, równouprawnienia ludności żydowskiej. Żydowskie kobiety i dziewczęta pracowały w różnych wsiach jako nauczycielki i wychowawczynie, były też konduktorkami w pociągach i autobusach.
Uchodźcy, którzy odpowiedzieli w ankiecie, że chcą wrócić do swoich starych miejscowości, mieli się stawić przed komisją niemiecką, która rejestrowała chętnych do powrotu bieżeńców.
Wszyscy chętni do powrotu Polacy zostali przez komisję niemiecką przesiedleni w rodzinne strony, wśród Żydów udało się to jedynie dwóm procentom, i to za wysokie łapówki.
Tych uchodźców, którzy pozostali, obudzono nagle w nocy, we śnie, dano im trzy godziny na spakowanie rzeczy, zapakowano do wagonów i wysłano na Syberię i do Archangielska.
We wsi Brodnica, położonej niedaleko Pińska, gdzie pracowałem jako księgowy w gorzelni, pracowało w tym samym zakładzie dziesięciu żydowskich inżynierów.
Po dwóch miesiącach przeniosłem się do podobnej gorzelni, na takie same stanowisko, mieszczącej się we wsi Żeleniewicze koło Różany, między Wołkowyskiem i Słonimiem. Pracowałem tu cały rok.
Siedząc w biurze 22 czerwca 1941 roku dowiedziałem się koło południa z radia o wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej. Prócz uchodźców, wszyscy mężczyźni ze wsi otrzymali karty mobilizacyjne. Od razu zauważyliśmy, że powtarzają się sceny znane z Polski, że przyjeżdżających do miasta zmobilizowanych mężczyzn, gotowych do służby, nie miał kto przyjąć. 23 czerwca wysłałem jak zwykle posłań-