strona 503 z 991

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 503


staram, prawda?”. „900 Żydów pracuje u mnie i popatrzcie, jak wyglądam, jak żebrak, zafajdane spodnie, bez oficerskich butów, przyzwoitego płaszcza-szynela. Jak możecie na to pozwolić, przecież jestem waszym przełożonym”. Następnego dnia otrzymał podarunek od swoich Żydów — glanc błyszczące oficerki, palto. Później już sami Żydzi pilnowali, by ich przełożony był z nich zadowolony.
Niemcy brali prezenty nie tylko od Żydów ze swojej grupy, także od innych, czego już pilnował brygadzista. Ustaliła się praktyka wręczania przełożonemu prezentów pod koniec miesiąca, w zamian za informację, że praca będzie kontynuowana w następnym. Prezenty były dość kosztowne, np. złoty zegarek, garnitur. Niektórzy z kierowników nie używali kija w czasie pracy, inni, choć sami nie bili, zachęcali niemieckich żołnierzy, by się nieco „rozerwali” bijąc Żydów po głowach. W wileńskim getcie szybko zorientowano się, którymi placówkami kierują „dobrzy” Niemcy, poprawnie odnoszący się do pracujących Żydów, a którymi kierują prawdziwe bestie w ludzkim ciele. O jednym takim miejscu w Wilnie, gdzie pracowali Żydzi, opowiadano, że kieruje nim przyzwoity Niemiec, współczujący pracownikom, robi im nawet różne przysługi i ułatwia pracę. Placówka ta mieściła się na wileńskim dworcu, tu także urzędowała tzw. Farszprengungsztele3. Jej zadaniem było zbieranie wszystkich żołnierzy, którzy zgubili swoje oddziały, pozafrontowych maruderów. Oddziały nie miały jeszcze swoich stałych nazw, uzupełniano więc je za pomocą poczty polowej.
Żydzi przekazywali sobie wiadomości, dotyczące kierującego placówką Niemca. Opowiadano na przykład, że gdy jego pracowników złapali na ulicy Litwini i odtransportowali do więzienia na Łukiszkach, to osobiście pofatygował się do więzienia i zdołał ich uwolnić.
Uprzedził swoich robotników o miejscu i czasie wielkiej akcji. Potrafił pojawić się w getcie i radzić Żydom, jak mają się ratować. (Robili to zresztą też i inni niemieccy kierownicy placówek). Kierownik placówki, o którym opowiadam, nazywał się Anton Szmidt. W noc sylwestrową zaprosił do siebie swoich znajomych Żydów, gdy w tym samym czasie na pierwszym piętrze bawili się niemieccy oficerowie. Na stole, na którym nie brakowało mięsiwa i innych przysmaków, znalazły się też „pączki” — prezent od chaluców. Przez cały wieczór Szmidt siedział z nimi i swobodnie rozmawiał o różnych sprawach. Co pewien czas opuszczał grono, usprawiedliwiając się, że musi na pewien czas wyjść na górę do oficerskiego klubu i wypić, by nie zauważono jego nieobecności. Po chwili wracał do swoich gości. Przy toastach życzył chalucom, by zrealizowali swoje ideały. Odpowiadali mu na to, że w żydowskim Erec-Izrael zostanie odznaczony złotą gwiazdą (odznaczeniem) „Tarcza Dawida”. Szmidt odpowiedział: „Będę ją nosił na piersi z największą dumą”. Stale podkreślał, że jest przeciwnikiem hitleryzmu, że jest mu przykro, że niektórzy za takiego go biorą. Przy każdej sposobności wyrażał się z ironią o Fuhrerze („Och, wiecie, Fiihrer przecież powiedział...”).



3 Farszprengungsztele (niem. Versprengtenstelle) — placówka żandarmerii wojskowej, służąca pomocą żołnierzom, którzy stracili kontakt ze swoimi jednostkami.