strona 504 z 991

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 504


Zdecydowanych poglądów politycznych nie posiadał. Jego ideałem była wielka, niezależna Austria i zjednoczona gospodarczo Europa Środkowa. By nie doszło więcej do wybuchu wojny — powiadał — musi zapanować taki porządek, by wszyscy czuli się związani gospodarczo i kulturalnie; każdy ma święcić szabas po swojemu. Wierzył, że powstanie niezależne państwo Erec-Izrael (wierzył w stary-nowy kraj i wolną wielką Austrię). Często podkreślał z przekonaniem, że Hitler wojnę przegra. Uważał, że chaluce powinni wykorzystać każdą nadarzającą się okazję, by pozostać przy życiu. Przede wszystkim powinni wydostać się z getta, zainstalować się poza nim w odpowiednich punktach, a potem wyjechać do Warszawy („macie tam przecież masy towarzyszy, oni wam pomogą”) itd. „Gdybym ja chciał wrócić do ojczyzny, nikt by mnie przed tym nie powstrzymał” — mawiał. Nie był żądny pieniędzy. Dopiero później żydowscy bogacze zaczęli dawać mu prezenty. Do organizacji chaluców miał zaufanie i respekt za zdolności organizatorskie. Gdy mu dziękowano, mawiał: „Przecież jesteśmy ludźmi...”
Nie był socjalistą, przywiązany do prywatnej inicjatywy podkreślał, że człowiek zajmujący się handlem rozwija swoją energię i chęć działania.
Szmidt wiedział, że od dłuższego czasu jest szpiegowany, szczególnie ostatnio, gdy znacznie rozwinął swoją działalność. Wieczorem 15 stycznia był w getcie u pani Glazman, pito tam i zakąszano. Tej samej nocy żandarmeria połowa przeprowadziła w jego prywatnym mieszkaniu dokładną rewizję; czekali na niego do północy. Ponieważ żołnierze bardzo go lubili, wysłali zaraz po pojawieniu się żandarmów sztafetę na miasto, by go o rewizji poinformować i ostrzec. Alert ruszył, gdy tylko żandarmi zaczęli walić w drzwi; ruszyli tak, jak ich zastała noc. Poruszony szczególnie był Maks. Rano ponownie przeprowadzono u Szmidta rewizję, trwała sześć godzin, zabrano różne rzeczy, między innymi dużą sumę pieniędzy, w części należącą do chaluców. Szmidta tej nocy nie złapano. Przepadł jak kamień w wodę. Liczono, że nie wpadnie w ręce oprawców. Gdy zwracano mu uwagę, że nie jest zbyt dobrze ukryty, odpowiadał: „Dajcie spokój, Szmidt da sobie sam radę”. Plotkowano, że widziano go w Zambrowie i gdzieś jeszcze. Towarzysze próbowali go odnaleźć, ale bez skutku.
Dowiedzieliśmy się ostatnio, że Szmidt nie żyje. Zdarzyło się to w lutym 1942 roku. Na dziedzińcu więzienia łukiskiego odbyła się wojskowa egzekucja, wzięła w niej udział kompania wojska. W orzeczeniu o wyroku śmierci stwierdzono, że został skazany za niedotrzymanie przyrzeczenia wojskowego i utrzymywanie niedozwolonych kontaktów z Żydami. Zabitym miał być Anton Szmidt.
W charakterystyce Szmidta należy uwzględnić następujące sprawy: w zimie 1941 roku władze wojskowe wydały następujące zarządzenie: jeśli Polka zarazi chorobą weneryczną niemieckiego żołnierza, zostanie zastrzelonych 20 Polaków. Szmidt spacerując po wileńskich ulicach ostrzegł jedną prostytutkę o zarządzeniu, prosząc, by poinformowała o tym koleżanki po fachu, w efekcie zarażone wycofały się z „parków”.
[Placówka] składała się z trzech budynków: główny mieścił się przy dworcu, drugi po [przeciwnej stronie ulicy], w jego piwnicach mieściły się warsztaty, tu pracowali różni fachowcy — tapeciarze, krawcy, szewcy, stolarze i inni. Zrozu-