jąc się długo, Szmidt zaproponował pani Adler, by następnego dnia przeniosła się z mężem do jego mieszkania. W zamieszaniu zapomniała podać mu swój adres, i gdy następnego ranka Szmidt przyszedł do getta, postawił na nogi całą policję żydowską, by mu znaleźli małżeństwo Adlerów, żywych bądź martwych. Po długich poszukiwaniach w końcu ich odnaleziono. Szmidt wywiózł ich z getta swoim autem i urządził nie w piwnicy pod warsztatami, lecz we własnym mieszkaniu. Należy podkreślić, że w mieszkaniu Szmidta ukrywało się jeszcze dwóch Żydów: Żydówka, żona prawdziwego Litwina, zatrudniona u Szmidta jako sekretarka, przysłana przez Wehrmacht i posiadająca aryjskie papiery, oraz uchodźca z Niemiec — Maks, posiadający wojskowe dokumenty. Adler dotarł tu z Czech. W Polsce wstąpił do Legionu Czeskiego, który w 1939 roku walczył po polskiej stronie. Walczył z Niemcami jako lotnik. Po rozbiciu macierzystej jednostki dostał się na pewien czas do niewoli. Był człowiekiem słabego charakteru, zrezygnowanym, zdanym całkowicie na los. W Czechach został członkiem Poalej Syjon i zachował sentyment do tej organizacji. Był drugim mężem śpiewaczki, pierwszym jej mężem był Niemiec, niejaki Matzenhauer, dziś pracuje w Komendanturze, odprawia transporty na Dworcu Wschodnim w Warszawie. Jest także wiedeńczykiem, dobrym znajomym Szmidta.
W tym okresie Adler poznał pewnego lektora Uniwersytetu Wileńskiego, byłego konsula w Libawie. Lektor miał w Libawie znajomego, zaprzyjaźnionego z miejscowymi rybakami. Rybacy na swoich kutrach wyprawiali się na Bałtyk aż do wysp Alandzkich i brzegów Szwecji. Od czasu do czasu także Szmidt wyjeżdżał do Libawy z wojskowymi transportami broni i amunicji. Adler wpadł na pomysł, jak uciec z Litwy. Plan wydawał się bardzo sprytny. Należało się dostać do auta Szmidta, które jechało do Libawy. Stamtąd Adler chciał z żoną przeszmuglować się z rybakami aż do Wysp Alandzkich, gdzie —jak liczyli — zostaną internowani.
Miało to miejsce —jak zauważyliśmy — na jesieni 1941 roku. Wielu pozostających w konspiracji polskich patriotów, oficerów i cywilów próbowało skorzystać z tej drogi, by wyrwać się z rąk hitlerowskich. Nie korzystali z pomocy Szmidta. Ten kazał sobie za taką usługę dobrze zapłacić, 200 dolarów oraz parę tysięcy rubli od osoby. Jeden konwój składał się z nie więcej niż dziesięciu aut z uchodźcami. Adlerowie byli całkiem bez pieniędzy, posiadanie 200 dolarów brzmiało jak sen.
dowanym narodzie żydowskim. Skład delegacji z Wilna: Salomon (Szlomo) Entin z Ha-Noar ha-Cjoni, Edek Boraks z Ha-Szomer ha-Cair i Izrael Kajfner z Betaru. Informacje o działalności Szmidta zawiera także relacja Cypory Birman z 1 marca 1943, przechowana w białostockim Archiwum M. Tenenbauma (zob. Datner, 1970, s. 103). Birman pisze m.in.: „W czasie innej próby, jadąc do Szawli, by wyratować stamtąd nasz młody kibuc, wpadł i został zastrzelony”.
O Szmidcie wspominają Konecny (1992, s. 56) i Kowalski (1969, s. 142) — aresztowany w styczniu, rozstrzelany w kwietniu 1941, opublikowana fotografia oraz fragmenty listu pożegnalnego do żony ze zbiorów Centrum Simona Wiesenthala, wdowa i córka zasadziły w Alei Sprawiedliwych w Yad Yashem drzewko w dowód pamięci.