kający krwią dotarli do „miejsca pracy”, musieli wygrzebywać trupy, układać je w grobach i przy tej okazji podlegali najbardziej wyrafinowanym torturom. Oficerowie niemieccy z cynicznym uśmiechem wszędzie poustawiali swoje aparaty fotograficzne i lubieżnie przyglądali się tym praktykom. Część skatowanych Żydów wróciła do domów, ale znaczna część już nie. Kilkuset mężczyzn, kobiety i dzieci zapędzono do gestapo i po nieludzkim znęcaniu się nad nimi — musieli jeszcze klękać przez dwie doby na dziedzińcu. W pierwszych dniach najbardziej ucierpiała dzielnica żydowska, oprawcy ukr[aińscy] i niem[ieccy] nie zważali na kobiety i dzieci. Pierwsze trzy dni kosztowały ok[oło] kilka tysięcy zabitych i moc rannych. Uruchomiono radio. Ukraińcy, wczorajsi sowieccy dygnitarze, wygłaszali teraz nacjonalistyczne] i pogromowe przemówienia.
Ulicami Lwowa przemaszerował legion ukr[aiński] liczący zaledwie kilkaset żołnierzy, śpiewając wciąż jeden i ten sam refren: „Śmierć jawna, śmierć moskiewsko-żydowskiej komunie”. Po wszystkich ulicach i domach policja ukr[aińska] łapała Żydów, mężczyzn i kobiety, do pracy. Po mieszkaniach rabowano, zabierano najdroższe rzeczy. Z okolicznych wsi ukr[aińskich] pościągano chłopów-kułaków do miasta, aby miastu nadać bardziej ukraiński charakter. Najczęściej Żydzi byli zajęci w koszarach, gdzie wykonywali najtrudniejszą robotę. Nieraz zdarzało się, że żołnierze frontowi po ludzku odnosili się do Żydów, kupowali im chleb, zwracali się nawet do nich przyjaznym słowem.
Byłem sam świadkiem sceny, gdy żołnierz niemiecki wyniósł ze sklepu chleb i wręczył głodnej matce-Żydówce z dzieckiem. Zachowanie się większości żołnierzy w wyraźny sposób odróżniało się od zachow[ania] się oficerów i SS-manów. Wszyscy Żydzi od 16 do 55 lat codziennie musieli zbierać się przed gmachem odnośnego komisariatu milicji, skąd, uformowani w szeregi, wyruszyli na roboty do koszar, na rozmaite placówki. Często robota stawała się straszną torturą, kazano Żydom dźwigać olbrzymie ciężary, musieli biec z nimi, a wciąż powtarzano jedno i to samo. Ale na wielu placówkach stosunkowo było lepiej. O jedzeniu nie było nawet co marzyć, chyba że eskortujący żołnierze, zdjęci litością, rozdawali trochę zupy. Garnizon składał się przeważnie z Austriaków, ludzi najczęściej obojętnie odnoszących się do reżymu lub nawet wrogo. Koledzy, pracujący w pewnych koszarach, opowiadali mi, że jeden podoficer zebrał paru Żydów wokół siebie, rozmawiał z nimi parę godzin na rozmaite tematy, prosił nawet o kilka książek treści społecznej, zakazanych w Niemczech.
Od 15 lipca wszyscy Żydzi musieli włożyć opaski. Ulicami miasta przeciągały się masy jeńców sowieckich. Zdarzały się wypadki, że eskortujący żołnierze strzelali do osób, które usiłowały podać papierosa jeńcowi. Przez kilka dni pracowałem w koszarach na ulicy Wuleckiej. Pracowało nas razem kilkaset osób. Musieliśmy doprowadzić koszary do porządku. Na ogół żołnierze nieźle się do nas odnosili. Jedzenia jednakże nie otrzymywaliśmy, ale często żołnierze oddawali część ze swojej zupy kobietom. Dla niektórych kupowali nawet chleb. Nie obeszło się bez incydentów. Tłum zebrany przed sklepem naprzeciw koszar, cze-