samym i klasy robotniczej, po czym wezwał na pierwsze miejsce b. dyrektora, obecnie nauczyciela przyrody. B. dyrektor, człowiek lat około 50, mający za sobą 17-letni staż nauczycielski, opowiedział swój życiorys z nadmienieniem, iż nigdy do żadnej partii nie należał. Przewodnicząca zebrania, delegatka ogólnej „profspiłki”, zapytała, czy kto ma jakieś zapytania, lecz nikt nie odpowiedział, nastąpiła cisza, a w chwilę potem nastąpił wybuch. Wstał „komsorg”, młody Żyd z ZSRR, zdecydowany bolszewik-stalinowiec i w ostrym tonie, podniesionym głosem przemówił po żydowsku. „Zachowanie się Wasze jest po prostu lekceważeniem. Co to znaczy, jak to możliwe, by przy rozważeniu sprawy przyjęcia b. dyrektora, nikt nie zabrał głosu? Jakże to wśród tylu pracowników nikt nie ma żalu czy pretensji do b. dyrektora, który nadto zasiadał w Komitecie mającym nadzór i kontrolę nad szkołą i młodzieżą? Czy wynika to może z obawy? Boicie się, że wrócą jeszcze stare czasy, a wówczas dyrektor będzie się mścił?! Dość długo przyglądałem się i przysłuchiwałem się Waszym szeptom po kątach i chcę Wam powiedzieć, że tam, gdzie Czerwona Armia wkracza, nie ma mowy o tym, by kiedykolwiek ustąpiła. Wiem, że b. wielu dużo wie o dyrektorze, i wzywam każdego, by nic nie ukrywał i nie przechowywał tych wiadomości dla siebie”. Następnie przeszedł do zadawania pytań. Po I-sze dlaczego wspomniał, że nie należał do żadnej partii politycznej, skoro był nacjonalistą-syjonistą. Na to dyrektor odpowiedział, że z całą stanowczością odpiera twierdzenie, że był syjonistą, nigdy nim nie był, wręcz przeciwnie wprawdzie był na wysokim i odpowiedzialnym stanowisku w szkole utrzymywanej przez syjonistów, ale tylko dzięki swoim kwalifikacjom, że natomiast często w Polsce zarzucano mu, iż nie jest syjonistą, że młodzież ma za dużo swobody, wskutek czego szerzył się wśród młodzieży nielegalny komunizm i że te okoliczności chyba potwierdzą obecni nauczyciele.
Następnie „komsorg” zapytał, jak zachował się w dniu 1 maja, gdy rozrzucano ulotki w klasie, i czy stosował represje przeciwko tym uczniom, którzy do szkoły w tym dniu nie przyszli. Na to dyrektor spokojnie i rzeczowo odpowiedział, iż nigdy nie prześladował młodzieży za przekonania polityczne, jeśli wydał jakieś zarządzenie w myśl przesłanego z Kuratorium okólnika, to wypełniał tylko ciążący na nim obowiązek, nie przypomina sobie obecnie, co polecił zrobić z ulotkami, prawdopodobnie kazał je woźnemu pozbierać, co zaś do represji, to władna je była stosować bądź Rada Pedagogiczna bądź też Komitet Specjalny, organ T[owarzyst]wa, lecz to nie leżało w zakresie jego obowiązków. Dodał również, że jeśli chodzi o jego osobisty stosunek do uczniów-komunistów, to wyjaśnia, że z niektórymi uczniami mimo grożącego niebezpieczeństwa utrzymywał nawet kontakty podczas pobytu ich w więzieniu, na dowód czego okazuje kartkę, którą zachował, z której treści wynika, jak dalece wdzięczny był uczeń za przesłanie do więzienia książki. Tu wstał obecny dyrektor i zwrócił uwagę, że to nie ma żadnego znaczenia, bo to jest dziedzina prywatnych stosunków i może wynikać z przyjaźni, jaka ich łączyła, ale nie musi świadczyć o jego stosunku do komunizmu. Z całego szeregu pytań rzucanych przez „komsorga”, dyrektora jak i jednego z nauczycieli, którego