156 Część I. Dziennik Abrahama Lewina [9]
chodzi im o likwidację pozostałego jeszcze małego skupiska żydowskiego. Jeżeli tak jest istotnie, to nie ma już nadziei na ocalenie. Gdzie uciekniemy i gdzie się ukryjemy? Ostatnie przemówienie H[itlera] wraz z pogróżkami pod adresem Żydów („Ci nieliczni, którzy się jeszcze śmieją z moich słów, wkrótce stracą ochotę do śmiechu...”) daje podstawę do uważania, że rozpoczęła się właśnie nowa czystka Żydów; b) można również uważać, że obecna „akcja” jest karą za niedostarczenie im zażądanej liczby krawców. Zwolennicy tego poglądu powołują się na następujący fakt. Esesmani, którzy przyszli do szopu Hoffmanna, zastali [66] w dwóch warsztatach tylko 42 robotników zamiast
1000. Jako karę za to przewinienie przeprowadzili „akcję” we wszystkich krawieckich szopach: Toebbensa, Hoffmanna, Oschmanna i Brauera. Opowiadają, że wieczorem zwolnili pewną liczbę ludzi z Umschlagu. Zdaniem jednej osoby, wypuścili około
100 osób. Kogo zwolnili? Trudno dokładnie powiedzieć. Jeden powiada – kobiety. Dyrektor firmy Toebbensa pojechał na Umschlag i zabrał je stamtąd. Drugi powiada, że wypuścili wszystkich bez zawodów. Pozostali tam fachowcy, tj. krawcy.
Mimo że getto jest tak małe, to jednak nie mamy dokładnych wiadomości. Trudno jest ustalić wydarzenia, oddzielić prawdę od kłamstwa, fakty od fantazji. Teraz, o 9 godzinie, nadeszła wiadomość, że na Lesznie odbywa się „akcja” również w blokach, tzn. w mieszkaniach. Mamy więc do czynienia z nową „czystką” skupiska żydowskiego. Wszyscy jesteśmy w wielkim niebezpieczeństwie. Zależy tylko, jak daleko posunie się ta „czystka”. Czy obejmie ona całe getto, czy też ograniczy się tylko do szopów krawieckich? Tak czy owak, tylko wielka łaska Boga i „cud” mogą nas wybawić.
[67] Wczoraj o wpół do trzeciej do naszej fabryki przyszło 5, 6 niemieckich oficerów z wojska i SS. Pracownicy byli bardzo zaniepokojeni z tego powodu. Na skutek ostatnich wypadków, jakie miały miejsce w mieście, ludzie byli zdenerwowani i zatrwożeni. Przeszli przez teren fabryki, po drodze kilka razy uderzyli w twarz jednego ze strażników fabrycznych z Werkschutzu, ponieważ jego odpowiedź nie spodobała się pytającemu. Dyrekcja fabryki uważa, że oficerowie ci przyszli obejrzeć maszyny, które stoją nieczynne i nie są fabryce potrzebne; chcą te maszyny zabrać. Chociaż wizyta ta nie pociągnęła za sobą chwilowo smutnych następstw, to jednak wywołała wśród ludzi nastrój zdenerwowania i trwogi. Wszyscy pracownicy szopu Hoffmanna rozbiegli się, szop został pusty, można odnieść wrażenie, że został już zlikwidowany. Jest to zły znak.
Opowiadają, że sam Hoffmann (Niemiec) poradził żydowskiej dyrekcji, aby się ukryła do soboty. Jeżeli zamkną również i ten szop, a uważano go przecież za jeden z najpewniejszych i najbezpieczniejszych, to jaki może być los innych szopów? (W szopie tym – za wyjątkiem selekcji 6 września – nie było ani jednej blokady, tłumaczono sobie to szczególne szczęście zażyłymi stosunkami Hoffmanna z komendantem SS). Dlaczego mają oszczędzić tych, co pozostali? Bardzo smutna sprawa.
[68] Ostatnia noc była dla mnie bardzo ciężka, spędziłem ją w stanie wielkiego napięcia nerwów. Rzucałem się bezustannie w pościeli, ciągle się budziłem, cierpienia duchowe sięgnęły zenitu. Takie noce przeżywają chyba skazani na śmierć, którzy nie wiedzą, kiedy wykonają na nich straszny wyrok. Co za okropność? Pomyśleć, że cała generacja – miliony Żydów – stała się zrazu pokoleniem męczenników. Muszą oni zginąć i to w tak wstrząsający, barbarzyński i upokarzający sposób, muszą tak bardzo cierpieć przed udaniem się na szubienicę. Ziemio, ziemio, nie zakrywaj naszej krwi,