RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Dzienniki z getta warszawskiego

strona 259 z 476

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 259


Część II. Dzienniki z getta warszawskiego [3] 245

wieczorem nas pobili, wielu zabrali palta i pogonili do miasta. Musieliśmy z całych sił biec i przy tym śpiewać. Za każdym razem, kiedy któryś nie śpiewał, bili z dziką wściekłością. Wielu z nas idotarło130do domów jako kaleki.

26 XII [19]40 [r.]

Kiedy mój przyjaciel, jpan131Rozen132, odprowadzał mnie na tramwaj [nr] 3, złapali nas i zaprowadzili kna dziedziniec133na ulicę lKobielską 49134. Głęboko w podwórzu stały baraki. Tam zaszczycili nas paleniem w piecach. mRozgrzany135popiół musieliśmy wkładać do kieszeni i w ten sposób wynosić. Praca nie okazała się nawet taka ciężka, ale poniżenie moralne było nie do zniesienia. Kiedy wykonaliśmy już pracę, nwyprowadzono nas136z podwórza, zabierając każdemu po dwa zł[ote]. Wszystkich zwolnili i zaraz złapali innych Żydów. To już był po prostu interes, zrobili sobie zarobek z tych dwuzłotówek.

1 I [19]40 [r.]

To był dzień bicia Żydów. Idąc Franciszkańską, zauważyłem z daleka, jak bezlitośnie biją karabinami. Chcąc uniknąć bicia, razem z kilkoma innymi Żydami wbiegłem [2] do kawiarni i kazałem sobie szybko podać herbatę. Nie minęło 5 minut, jak do środka weszło 8 [Niemców] z rewolwerami i zaczęli morderczo bić. Ja dostałem silny cios rewolwerem w głowę i nieprzytomny upadłem na ziemię. W ten sposób zachowywali się przez 20 minut, po czym wyszli znowu na ulicę, a tam dalej wykonywali swoją pracę polegającą na biciu i gnębieniu Żydów. Nie zapomnę tego dnia. Zapamiętam137ten cios, ponieważ pozostawił po sobie ślady.

3 XI [19]40 [r.]

Było to o 8½ wieczorem, kiedy wracałem do domu. Dotarłem już do bramy domu, w którym mieszkam, nagle jak spod ziemi pojawiło się 2 niemieckich lotników. „Dokąd idziesz?” – pytają. Odpowiadam, że to brama oprowadząca do budynku138, w którym mieszkam, i idę do domu. „Nein”139– krzyczą. – „Musisz iść z nami do komendantury”. Nie pomagają moje prośby i muszę z nimi iść. Na ulicy nie było już nikogo, ponieważ Żydom wolno jest przebywać na zewnątrz tylko do 9 wieczorem. Poszedłem śmiertelnie przestraszony. Zdaje się, że sami nie wiedzieli, dokąd iść. Pod groźbą rozstrzelania