RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Dzienniki z getta warszawskiego

strona 264 z 476

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 264


250 Część II. Dzienniki z getta warszawskiego [7]

ARG I 403 (Ring.I/1031; 1350)

Opis: oryg. lub odpis, rkps, ołówek, j. żyd., 98×297, 117×297 mm, k. 4, s. 5. Na odwrocie s. 3 inf. H.W., atrament: „chleb – aprowizacja”.

Druk: Selected Documents, s. 302–303 (fragment); Dzień po dniu Zagłady, s. 69–70 (fragment).

Po 05.06.1941, Warszawa-getto. NN (Abraham), Relacja pt. "לעדליב א" [„Obrazek”]. Stosunek zamożnych mieszkańców getta warszawskiego do biednych przesiedleńców i uchodźców.

[1] Obrazek

5 czerwca [19]41 [r.] o 9 rano ja z jeszcze 8 uchodźcami zasiedliliśmy mieszkanie pana Płatowskiego155, Rynkowa 1/7. Ludzie, którzy przyszli ze mną, byli wygłodzeni, już dawno nie jedli chleba. W tym tłumie znajdował się bardzo młody poeta, Szymański156, na ogół bardzo sympatyczny łepek. Do mieszkania weszliśmy w towarzystwie dwóch policjantów i od razu zajęliśmy pokój przejściowy. Natychmiast zauważyłem, że są to bogaci ludzie. Oni od razu pobiegli do administratora domu, Aryjczyka, a ten zwrócił się do mnie [z żądaniem], żebym opuścił mieszkanie. Wyjaśniłem, iż nie opuszczę, bo to nie ode mnie zależy. To bardzo zdenerwowało żonę gospodarza, która powiedziała, że pośle po tragarzy, którzy nam porządnie pogruchoczą kości... Piosenkę tę śpiewają wszyscy bogaci, których mieszkania są zasiedlane. Traktowano nas jak psy: zamknięto ubikację, robiono wszystko, by nas sprowokować. Trzymam nerwy na wodzy. Gospodarze mieszkają w wielkim luksusie. Jeszcze teraz jedzą wystarczająco dużo bułek z masłem, jajkami i tym podobnymi, kiedy tysiące ludzi już nawet o tym nie myślą. Jedli oni przy stole, gdzie siedzieli głodni uchodźcy. To mnie bardzo zdenerwowało, więc zwróciłem się do żony gospodarza i tłumaczę jej, że niczego od niej nie chcę, ale proszę ją, żeby nie żartowała sobie z ludzi, bo tu są głodni, którzy jeszcze niedawno żyli w ludzkich warunkach. Ona jednak uśmiała się z moich słów. Dwaj służący, którzy znajdowali się w mieszkaniu, również wykazali mierność swoich charakterów. Ciągle przychodzili w miejsce, gdzie my siedzieliśmy, i jedli tam biały chleb posmarowany masłem i drażnili nas.

Nie trwało to [2] długo. Przyniesiono nam po kilogramie chleba z marmoladą i kawę z sacharyną. Od razu kazałem ludziom usiąść do stołu i jeść. Podniosło to nieco naszych ludzi na duchu. W tym czasie gospodarze poszli załatwiać, a my otrzymaliśmy wiadomość, że sprawa jest już załatwiona. Natychmiast, tego samego dnia o godzinie

2, w największym porządku opuściliśmy to mieszkanie.

Abraham157

[tłum. z j. żyd. Sara Arm]