RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Dzienniki z getta warszawskiego

strona 270 z 476

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 270


256 Część II. Dzienniki z getta warszawskiego [9]

przed oczami defiladę kalek i ułomnych: pozbawieni rąk i nóg, zamarznięte i zgniłe wszystkie członki. Prawda, stoją pojedyncze grupy i rozmawiają z tajemniczymi minami, ale one gubią się w ogólnym szarym wyglądzie potężnej maszerującej masy.

Łapię pierwszego napotkanego znajomego robotnika i pytam: „Nic nie słyszałeś?”. „Nie” – odpowiada on. „A jeśli nawet tak – dodaje – ty przecież wiesz, ja już nie wierzę, że będzie dobrze. Po co mi te twoje historie: eja nie potrzebuję Hessa, ja potrzebuję jeść! Göring nie jest łatwy, Goebbels nie jest szlachetny, a każdy nazista to sadysta184. Dopóki jest jeszcze jeden niemiecki żołnierz na świecie, będą istniały wysokie ciemne mury, które nam zmieniają najjaśniejszy dzień w ciemną noc!”.

Tego samego dnia [przyjechały] samochody z niemieckimi żołnierzami, którzy łapali żydowskich młodych ludzi do pracy i zgodnie ze zwyczajem porządnie ich pobili. Z częścią zabawiano się, obcinając im brody. Tego samego dnia strzelali przy niektórych bramach getta i znowu padły ofiary, ofiary naszych wielkich trudów i cierpienia.

[tłum. z j. żyd. Sara Arm]

ARG I 463 (Ring. I/248)

Opis: oryg., rkps (Ł*), atrament, j. żyd., 160×200 mm, k. 5, s. 10. Inw.: „Autorem tekstu jest Nechemiasz Tytelman”.

Zał. notka H.W. w j. żyd.: „Notatki 14 i 16.05.1941 przez Nechemię Tytelmana współpracownika

«Oneg Szabat», czynnie brał udział w kolportowaniu informacji codziennych [biuletynów] podziemia, zorganizował jeszcze w 1941 r. razem z Natanem Ostrowiczem grupy polityczne, które weszły w skład

«piątek» bojowych Bloku Antyfaszystowskiego”. Druk: Selected Documents, s. 73–78.

1–2.06.1941, Warszawa-getto. NN., Relacja z cmentarza na Gęsiej (1–2.06.1941 r.) (fragment dziennika [?]).

[1] 1 czerwca [19]41 [r.]

Zmarł tow. Chmielnicki185. Kiedy Chil186odwiedzał go wczoraj, nie sądził, iż głód tak mocno trzymał go już za gardło, że w kilka godzin później całkiem go udusi.

Kiedy tow. Chmielnicki wyzionął ducha, dostałem wiadomość, że jego najstarszy syn już czwarty dzień leży w szpitalu. Przyniesiono go tam z obozu pracy przymusowej skatowanego i nieprzytomnego. [Chil] mówi: „Chmielnicki nie umarł z głodu, często jadał w kuchniach zupy, dostawał kilkadziesiąt złotych zapomogi, a czasem paczki żywnościowe. Jego życie rodzinne nie było spokojne, żona i dzieci go zadręczali, nawet bili, słowem – wykończyły go domowe troski”.