Część II. Dzienniki z getta warszawskiego [9] 259
że czasem mijają 3–4 dni, nim zlitują się nad trupami, a na koniec z przepełnionych kamienic getta, w których wszędzie dzieje się to samo. Nie ma kamienicy nieposiadającej własnego legionu głodujących wygnańców z prowincji, bezdomnych pogorzelców czy wypędzonych z różnych części Warszawy, którzy przez getto stracili warsztaty oraz dachy nad głową, a na dodatek musieli porzucić tę odrobinę dobytku, na jaki pracowali przez całe życie.
Zmarłych przywozi się bez jakiejkolwiek asysty, jest nawet zakaz prowadzenia konduktów pogrzebowych ulicami [getta]. Woźnice – noszący czapki reprezentowanych przez siebie firm, zupełnie jak osoby reklamujące pensjonaty i hotele na stacjach kolejowych – wykonują swoją pracę szybko, dokładnie i z taką obojętnością, że sprawiają wrażenie automatów, które wyładowują zaszlachtowane gęsi czy cielaki. Do każdego trupa przywiązuje się kartkę z imieniem, [6] a potem wnosi się go do szopy. Widzimy, że trupy są niemal wrzucane do szopy [i leżą] jak popadnie – na pryczach albo na gołej ziemi, jeden obok drugiego, jeden na drugim.
Jest trochę spokojniej. Wykorzystujemy to i ruszamy do szopy, w której dyrekcja cmentarza trzymała kiedyś wózki. Nie udaje nam się przekroczyć progu, dopada nas takie przerażenie i trwoga na ten straszliwy widok, że odruchowo się cofamy. Kol. Kohn nie wytrzymuje i ucieka.
Ja nie mogę wyrzec się obowiązku ostatniej posługi naszym największym bohaterom narodowym i męczennikom. Tak, te setki i tysiące ludzi, którzy leżeli i będą jeszcze leżeć w tej szopie, to najwięksi bohaterowie narodowi. Weszli bowiem w potężną, okropną walkę i okrutny zakład, w zmagania z najstraszliwszym z wrogów, w okrutny zakład z własnymi zmysłami oraz członkami, z sercem, krwią i umysłem – z najczulszymi wnętrznościami.
W ciężkich zmaganiach z Czterema Jeźdźcami Apokalipsy194owi bohaterowie najsłabszego i najbardziej prześladowanego narodu pokonali trzech jeźdźców w ciężkiej walce wszystkich narodów i państw, [ale] zostali zwyciężeni przez ostatniego jeźdźca w zaciętej i tragicznej bitwie. Walka ta była tragiczna, gdyż nie wiedzieli nawet, kto miał największy udział w sprowadzeniu tego wroga na ich głowy.
Pierwszym, który uczynił z głodu generała, był tak zwany [7] b[…]b, to on w imię „wolności, równości i braterstwa” wciągnął świat w diabelski taniec, wyhodował tego diabła i utrzymywał. „Generał Głód” chciał zmusić do poddania się największą, najsilniejszą, niepokonaną armię świata znajdującą się w ręku szatana. Tymczasem ta niezwyciężona armia zamknęła wewnątrz murów owych bohaterów, którzy znaleźli się w jej niewoli, aby strzały przeznaczone dla niej padały na złapanych, a ją samą ominęły. To są bracia bohaterów zza oceanu, którzy chcieli przybywać z pomocą. Jednak potężny, znajdujący się na [ich] drodze kraj temu przeszkodził, choć jego flagi przesiąknięte są krwią części spośród tych bohaterów, a jego historia napisana ich krwią, kraj ten poprzysiągł na życie i śmierć pozostać z owymi bohaterami w przymierzu. Diabeł, owszem, wysyłał do tego kraju chleb, wzmacniał go i sycił, a im [bohaterom] nie dozwalał nawet chleba ich własnych braci. Wynalazł sobie fałszywy, pogański zakaz filantropii i trzymał się