RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Dzienniki z getta warszawskiego

strona 274 z 476

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 274


260 Część II. Dzienniki z getta warszawskiego [9]

go. Wymyślił samopomoc, gdy wszystkie narody i państwa domagały się pomocy dla tego narodu. Byli i tacy kapłani tego nowego bożka (Molocha195w innym wcieleniu), którzy jeszcze w owych nieszczęsnych i tragicznych chwilach wmawiali [sobie]: ofiary nie są daremne! Moloch musi mieć dzieci jako ofiary, najlepsze dzieci, wybrane dzieci na swoim ołtarzu. „Narody muszą spłynąć krwią”. Europa musi zostać zniszczona, wtedy Moloch ustanowi swoje wielkie panowanie w radosnym, wspaniałym raju… Dla naszych bohaterów najtragiczniejsze było to, że na sędziów i strażników tego grobu dla zamurowanych żywcem wyznaczono [8] najgorsze szumowiny. Pośród „starszyzny” oraz w „radach” znaleźli się najgorsi bandyci i złodzieje. Jak najpaskudniejsi maruderzy ustawili się za ich plecami, wyrywali ostatni kawałek chleba z ust, aby kosztem ostatniej kropli ich krwi ogrzać się, najeść i wzbogacić, by nasycić się na długie lata pozostałościami tego ostatniego rabunku. Dlatego to straszliwe piekło wydaje się jeszcze bardziej bolesne.

A mimo to walczyli zacięcie aż do ostatniego tchnienia, aż do ostatniego wystrzału, choć dobrze wiedzieli, że lepszy miecz, śmiercionośna kula czy katowski stryczek niż głód! [Walczyli] zacięcie, choć mieli tylko jedną broń, zardzewiały oręż, który posiada każdy naród i który wystawia na sprzedaż, lecz sam nie chce go używać ani się nań zdawać – bronią tą była nadzieja. Ta sama nadzieja, która w każdym narodzie jest matką głupców, dla najsłabszego, a zarazem najmądrzejszego narodu księgi stała się matką bohaterów!

Po co? Dla kogo jest ta nadzieja? Na kogo [liczy], skoro wszystko okazywało się oszustwem, prowadziło na manowce, zniekształcało się i zakłamywało? Trudno otrzymać odpowiedź od trutnia, który leci do swojej samicy, choć czeka go natychmiastowa śmierć, od łososia, który pokonuje niezwykle trudną drogę, aby złożyć jajka i jednocześnie zakończyć żywot. Trudno też pytać żydowskich bohaterów, z jakiego powodu wciąż idą na męczeńską śmierć, dla kogo i dlaczego przez tyle pokoleń uświęcają siebie samych taką straszliwą śmiercią!

[9] Naród znany ze swych słabych nerwów stanął do pojedynku o największą wytrzymałość na fizyczne cierpienie, walczył do ostatniej kropli krwi, by poprzez to cierpienie jeszcze raz otrzymać uświęcenie, osiągnąć ostateczne zbawienie. I oto leży przed nami niewielka część owych bohaterów, można ich oglądać i podziwiać.

Moje rozważania i rozmyślania zostają przerwane. Zjawiają się dwa piekielne diabły, by zrobić zdjęcia – dwaj wystrojeni, napici i nażarci oficerowie, główni kaci owych nieszczęśników. Chcą utrwalić na wieczną pamiątkę swoją wspaniałą i wzorową pracę, a przy tym, jak przystało na „prawdziwych rycerzy” dwudziestego wieku, bezczeszczą jeszcze bohaterów po śmierci, jakby ich hańba nie była wystarczająca za życia.

Ci bezczelni i aroganccy dotychczasowi zwycięzcy nie przyjmują do wiadomości, że zwycięzca nie zawsze ma rację, że prawda nie zawsze jest po stronie silniejszego, a hańba po stronie bohatersko poległych!

Oni jednak nie muszą hańbić poległych, wyprzedziły ich już „[juden]raty” i „starszyzny”, które podejmują się tej roboty zupełnie dobrowolnie.

W szopie panuje półmrok, na całej długości i szerokości ustawiono prycze, na nich –

tak jak w „punktach” – leżą już całkiem spokojni, ciasno ułożeni mężczyźni, kobiety