RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Dzienniki z getta warszawskiego

strona 309 z 476

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 309


Część II. Dzienniki z getta warszawskiego [13] 295

Na Karmelickiej przed godziną 5 zastrzelono Żyda, który szedł do pracy i miał przy sobie pozwolenie na chodzenie po ulicy o tak wczesnej porze.

Do domu [przy] Orlej 15, też nad ranem, podjechał samochód. Oficer wyprowadził z niego kobietę i zastrzelił ją. Następnie obudził „dozorcę”316Działoszyńskiego317i kazał mu zmyć krew, a sam poszedł po żydowską policję, która natychmiast zabrała ciało.

l Niedziela, 14 VI 1942 [r.], godz. 9 wiecz[orem]

…Przez otwarte okno dochodzą do mych uszu tony organów kościelnych. To widocznie odprawiane są modły w kościele na Lesznie, którego ogródek łączy się z domem, w którym mieszkam, przy Nowolipiu 23.

– Ileż wart jest w ciasnych ramach ghetta widok kilku kwitnących drzew, zaoranej ziemi i zielonej trawy.

Po upływie może 15 minut dają się słyszeć głosy chóru. Dokańczam prędko kolację i zbliżam się do okna.

Po ścieżkach ogródka spaceruje grupa ludzi odświętnie ubranych. Mężczyźni w ciemnych garniturach, panie w eleganckich letnich sukienkach. Wśród nich wysoka postać, w czarny habit ubrana, z rękoma w tył założonymi – to ksiądz. Wesoła musi być rozmowa tam toczona – śmiech bowiem od czasu do czasu [42] aż do mnie bardzo wyraźnie dochodzi.

Nie trwa to jednak długo. Organy milkną. Spacerowicze siadają na ławkach i krzesłach, widocznie tego wieczora specjalnie w ogródku rozstawionych. Jakby na rozkaz wszystko cichnie, by za chwilkę przy dźwiękach odzywających się organów odezwać się przecudownym chórem.

Cicho, powoli, potem coraz głośniej unoszą się w powietrzu tony pieśni religijnych. Ksiądz siedzący w środku dyryguje, a zebrani (a może to specjalny chór?) śpiewają.

Mrok coraz większy zapada. Najpierw twarze, potem postacie ludzkie chowają się w ciemności wieczoru. I – o ironio – z dala odbijają się tylko, jak łaty na prawych przedramionach, białe opaski z gwiazdą Syjonu.

Los tak chciał, aby tych, którzy odeszli od żydostwa sami lub których rodzice i dziadkowie porzucili Żydów z różnych przyczyn, zostali przez „twórców” nowego „barbaryzmu” 20 wieku z powrotem rzuceni tam, skąd przyszli. Wielu z nich, szczególnie młodzi, nawet nie wiedziało, że ich przodkowie byli Żydami.

Jakaś większa dziś w kościele na Lesznie uroczystość. Zdaje się, że jakiś ślub. Wyrzuceni poza mury, odseparowani od swych braci Aryjczyków, starają się Żydzi

wychrzczeni wszelkimi siłami nie zapomnieć o ich przynależności do Kościoła katolickiego.

Cichną dźwięki pieśni kościelnych i cicho, ledwo dosłyszeć można, nawet w ciszy wieczora, (1942 r.) półgłosem śpiewaną pieśń „Boże, coś Polskę”.

Duch patriotyzmu – duch wyzwolenia się spod jarzma hitleryzmu żyje w każdym zakątku.