RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Dzienniki z getta warszawskiego

strona 396 z 476

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 396


382 Część II. Dzienniki z getta warszawskiego [16]

gestapowca. Oni postępowali podle wobec żydowskiej ludności. Działania pełne przemocy, rabunki były codziennością. Przekażę fakt, który mi się przydarzył: podczas blokady na podwórzu kuchni, gdzie pracowaliśmy (kuchnie były partyjnymi bazami), policja znalazła w naszym lokalu kilku obcych ludzi, których próbowaliśmy obronić. Jeden z policjantów zabrał mi wtedy świadectwo i uderzył mnie po to, abym nie zauważył jego numeru. Udało mu się. Zaraz potem znikł. Koniec był taki, [20] że do kontroli zostałem bez dowodu. Ledwo, z trudem udało mi się uratować od [wsadzenia] „na wóz”702. Godzinę później [policjant] wrócił i przyniósł mi zaświadczenie. Był tak bezczelny, że domagał się za tę uprzejmość bochenka chleba. Tak! Nie za darmo SS podobała się praca Żydowskiej „Służby Porządkowej”. Przyrzekli oni zabrać żydowskich policjantów do tej brudnej roboty w innych miastach.

Prawda nie kazała długo na siebie czekać. Szturmiści zaczęli dowodzić akcją. Przestano honorować społecznych pracowników. Później szturmiści nie patrzyli już na nic. Żyd jest „farfluchte”703i nic więcej.

[21] I nie tylko szturmiści. Były sytuacje, gdy żydowska policja zabierała cały personel kuchni z pracy i odsyłała na Umschlagplatz.

Nasi przywódcy ciągle jeszcze byli niewidzialni… Jakie straszne obrazy rozgrywały się przy łapaniu ludzi, wszyscy płakali, matki za dziećmi, dzieci za ojcami. I tak rwało za serce, że aż krew tryskała. Ludzie biegali po ulicach pełni strachu, z wytrzeszczonymi oczami, rzucając spojrzenia na wszystkie strony, nerwy napięte do granic możliwości, a nad wszystkim [unosił się] zachrypnięty i bezlitosny krzyk bb[...]bb.

W piątek, 31 [lipca 1942 r.], akcja przyjęła inną formę. Po rozkazie ewakuowania ulicy Nowolipie, w czasie wyprowadzania żydowskiej biedoty nagle [22] wieczorem pojawiła się żandarmeria i szturmiści, zablokowali ulicę, weszli na wszystkie podwórza i krzyczeli „ales arunter”704przy akompaniamencie karabinów maszynowych. Mieszkańcy bardzo się przestraszyli i zeszli. Wtedy ustawiono ich w szeregu i, nie robiąc różnicy między pracującymi a niepracującymi, wyprowadzono kilka tysięcy [osób], wszystkich bez różnicy. Części udało się jednak zostać w mieszkaniach. Dopiero wtedy wszyscy ujrzeli prawdę. Ale jednak jest już za późno! Proletariackiej masy już nie było.

Wszyscy poczuliśmy się jak owieczki. Akcja nabrała bezlitosnej formy. Z 6 tysięcy dziennie wysyłanych liczba ta wzrosła do 10 i 15 tysięcy. Zaczęły się powtarzać [23] wypadki ewakuacji. Oblężenia przez szturmistów, przesiedlenia całych ulic, strzelanina na każdym kroku, a najstraszniejszy był pogrom ukraińskich szturmistów na Nowolipiu, 1 sierpnia [1942 r.]. Straszne było posłuszeństwo. Cała ulica opustoszała. Pozostało bez liku martwych. Przekażę przebieg pogromu na Nowolipiu 23, jaki obserwowałem u kolegi, pracownika CENTOS, który tam mieszka i któremu udało się stamtąd wydostać.

Nagle szturmiści weszli na podwórze i zaczęli strzelać w okna, krzycząc „ales arunter”. Potem zaczęli szukać [ludzi] po mieszkaniach i na strychach. I biada temu, którego złapano. Strzelanie stało się już [24] czymś najprostszym: oni parę osób, w wielkiej furii, wyrzucili przez okna z 4 i 5 piętra, strzelając do nich. Zabijali chorych w łóżkach, a tym, którzy zginęli, odrąbywali palce, ręce. Kiedy zobaczyli kobietę, która leżała ze swoim świeżo urodzonym dzieckiem, z sadystycznym uśmiechem zastrzelili ich [oboje].