RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Dzienniki z getta warszawskiego

strona 418 z 476

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 418


404 Część II. Dzienniki z getta warszawskiego [19]

Oni oczekiwali lada chwila odsieczy, [8a] był to środek w ogólnej walce – a u nas

– kiedy i skąd nadciągnie odsiecz? A my tylko oddalamy wykonanie wyroku?

Walczymy o ostatnią iskierkę życia, jak beznadziejnie chory przy pomocy lekarstw stara się rozkrzesić w sobie dogasające życie.

Podczas obiadu dowiadujemy się, że odbyła się blokada w bloku naszym mieszkaniowym na ul. Miłej. Wyciągnięto kilkanaścioro dzieci, które cudem ocalały przy ostatnich blokadach. Przybiegły matki porwanych dzieci, z lamentem, ale jak zawsze daremne były ich prośby i błagania.

Zadziwiające, patrzyliśmy na łzy matek prawie że obojętni, obrazy te już zbyt spowszedniały, zbyt wżarły się w naszą pamięć. Wszystkie prawie drzwi u mieszkań wyłamali kaci przy czynnym współudziale Żydowskiej Służby Porządkowej, która utartym zwyczajem dopuszczała się rabunku. „Uczta” się skończyła. „Mili goście” opuścili już nas.

Po obiedzie kierownictwo ogłosiło, żeby wszyscy robotnicy zebrali się popołudniu, po pracy na placu, by podziękować komisarzowi Henslowi za czynione starania w celu ulżenia naszego losu.

O, ironia losu!

Katują nas, wymordowali nasze rodziny i nasz los jest prawie że przypieczętowany, za to [9] dziękować mamy?!

O 6 zebrali się wszyscy robotnicy na placu. Głos pierwszy zabrał komisarz Hensel766. Oświadczył, że fabryka nasza wyłączona została z akcji, że robotnicy mają się zabrać do pracy, że maruderów, sabotażystów będzie bardzo surowo karał, że postara się, by zadowolić robotników… Mówił nawet żałosnym tonem o nieszczęściach osobistych, jakie spotkały każdego z nas, wtrącał do owego przemówienia, że „die Zeiten gehen vorbei”767.

Nie wiem, czy to wszystko powiedziane było na trzeźwo, czy „libacja” nie rozbroiła go. A może rzeczywiście w głębi duszy jest porządniejszy i uczciwszy od reszty psiej

braci.

Ale to, co potem nastąpiło, przejęło mnie zdumieniem i wstrętem.

Wszyscy prawie, za wyjątkiem może nielicznych, zaczęli klaskać i wołać nawet: „Niech żyje Hensel!”.

Starzy robotnicy, byli członkowie związków zawodowych klaskali teraz i wznosili okrzyki na cześć swego oprawcy.

Chociażby milczeli. Stali i milczeli.

Cieszą się… Nie rozumieją, że to zwykłe, nieobowiązujące, wielokrotnie już powtarzane przyrzeczenie, nigdy niedotrzymywane.

Czyż istnieje granica głupoty ludzkiej?

[9a] Czyż wiecznie będziemy nędznym żerem oszustw i kłamstw? Ciesz się, niewolniku!

Masz jeszcze kilka dni udręk przed sobą. Wspaniałomyślny wróg użyczy je tobie. Poszedłem do domu.

Musiałem przeskoczyć płot, by dostać się do matki i sióstr!