RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Dzienniki z getta warszawskiego

strona 422 z 476

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 422


408 Część II. Dzienniki z getta warszawskiego [19]

Detonacje stają się coraz to silniejsze. Nikt jeszcze nie wychodzi z łóżka.

[7] Każdy żyje dziwną pewnością, że jednak getta bombardować nie będą… Przecież to przyjaciele. Tylko niemiecką dzielnicę będą bombardować lub obiekty wojskowe.

Ale obiektem wojskowym są również fabryki Schulza, Tobbensa779i inne. Współlokatorka, krawczyni, snuje już marzenia, co czynić będzie po wojnie: „Wiecie, jak tylko będzie po wojnie, pierwszą rzeczą, jaką uczynię – to najeść się do syta. Raz chociaż najem się do syta. Cały bochenek białego chleba, grubo nasmarowany masłem. O, masła żałować nie będę, oj nie!”.

Wtem przeraźliwy huk rozdziera powie[trze]. Gdzieś bardzo blisko wybuchła [7a]

bomba. Niestety, należy wstać i w razie czegoś być przygotowanym.

Na podwórku w bramie pełno ludzi szepczących ze sobą. „Czego by mieli szukać tu, w ghecie…” – odzywa się jeden. „A co, myślisz, że można z takiej wysokości trafić?”

Jakby w odpowiedzi cały dom zatrząsł się w posadach. Szyby prawie z wszystkich okien wypadły. Z bardzo bliska dochodziły krzyki i jęki: „Ratujcie, ratujcie...”.

Na bladych twarzach – niepewność. „Ah, wszystko jedno, niech zbombardują, zniszczą. Wszystko lepsze niż takie życie. Niech wreszcie nastąpi koniec…” „A jednak tak chciałoby się to wszystko przeżyć. Doczekać się [8] końca. Może jeszcze odetchnąć…” – odzywa się z ciszy nocnej niepewny głos. „Czego tu szukają?… Spójrzcie, jak silnie rozświetlają rakietami ulicę. Widno jak w biały dzień! Niechbym ja tam był na górze, wiedziałbym, co zbombardować. Pokazałbym im, naszym oprawcom.

Ot, Aleja Szucha780… Zniszczyć ich wszystkich, obrócić w ruinę…”

Lecą samoloty na[d] naszymi głowami. Nie ulega już żadnej prawie wątpliwości, że bombardowaniem w bardzo znacznej mierze jest objęte i ghetto.

Okrzyki „ratujcie, ratujcie!” stają się coraz to wyraźniejsze. Okazuje się, że bomba rozpryskująca wpadła do sąsiedniego domu. Odłamki zdewastowały mieszkania. Są zabici i ranni.

[8a] Biegniemy na pomoc. Nie ma noszy na przewiezienie rannych, nie ma bandaży, nie ma lekarzy… A tu krzyki, płacze, jęki… Odrzucamy kamienie i gruz…

W ciemności, stąpając po ciałach, wyciągamy rannych spływających krwią. Nic nie dorówna grozie obrazu.

Jest już kilku zabitych.

Na twarzach zebranych mieszkańców rozczarowanie, stoją jak skamieniali: „I my również musieliśmy ponieść tyle ofiar. Przecież tak czekaliśmy na tę chwilę, chwilę, gdy usłyszymy szum samolotów, detonacje…”.

Każdy stoi i jak skamieniały patrzy na ciała zabitych i rannych. Patrzy i jakby nie mógł uwierzyć, że to, co widzi wokół siebie, jest rzeczywistością. Nie, raczej to nieporozumienie.