RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Dzienniki z getta warszawskiego

strona 425 z 476

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 425


Opis wydarzeń w getcie warszawskim

Część II. Dzienniki z getta warszawskiego [20] 411

20.

08–10.1942, Warszawa-getto. [Menachem Mendel Kohn], Dziennik (6.08 – 1.10.1942 r.).

[1]7836 VIII [1942 r.]

16. dzień krwawego wysiedlenia Żydów z getta warszawskiego. Godzina dwunasta w południe. Siedzę blisko piwnicy, która ma być moją kryjówką przed hitlerowskimi mordercami, mogącymi nadejść lada chwila z małego getta, gdzie szaleją już od 7 rano. W przeciągu tych kilku godzin tysiące ofiar zostały wypędzone stamtąd przez krwiożercze zwierzęta na plac, skąd będą przetransportowane w zapieczętowanych wagonach towarowych na miejsce zagłady o nazwie Treblinka. Już ponad sto tysięcy Żydów, mężczyzn, kobiet i dzieci, w ciągu 15 dni trwania wyniszczającej akcji zamordowano w straszliwy sposób. Hitlerowskie bestie pracują wszystkimi narzędziami. Strzelają do starych, chorych zaraz na miejscu na krwawym placu. Albo wyprowadzają na cmentarz, wrzucają żywcem do wykopanych grobów i zabijają bronią maszynową. Właśnie przyszedł żydowski porządkowy i mówi, że hitlerowskie bestie buszują jeszcze w małym getcie. O 5 po południu na pewno przyjdą do dużego getta. Na dziedzińcu panuje straszliwy popłoch. Przede wszystkim chowa się dzieci, na które hitlerowscy mordercy najbardziej się czają. Ja postanawiam nie iść do piwnicy. Nie będę zajmował miejsca, w którym można jeszcze schować kilkoro dzieci. Dzieci mają pierwszeństwo do zostania uratowanymi – myślę. Biegnę szukać innej kryjówki. Biegnę na Gęsią 30, gdzie znajduje się stolarnia mojego przyjaciela L784. Na miejscu natrafiam na setki ludzi, wśród których spotykam wielu moich przyjaciół – szukają schronienia, aby nie znalazły ich dzikie hitlerowskie zwierzęta. Nie!! Dla mnie nie ma tam miejsca – widzę. Moi wczorajsi przyjaciele patrzą na mnie w jakiś obcy, wprost przeszywający sposób, dokładnie tak, jak gdybym chciał siłą wedrzeć się w ich „strefę osiedlenia”, gdzie jedynie oni mają prawo przebywać. Trzeba biec gdzieś indziej. Nie myśląc wiele, biegnę na Gęsią 45, gdzie znajduje się stowarzyszenie [2] TOZ. Tam spotykam moich najlepszych przyjaciół, dr. Blocha785i dr. Ringelbluma. Przekazują mi złą wiadomość: banda grasuje już w dużym getcie, na Lesznie, [przy ul.] Przejazd, tam, gdzie kilka godzin temu zostawiłem moich przyjaciół, między innymi żony dr. Ringelbluma786i dr. Blocha, którzy stoją teraz przede mną zrozpaczeni, nie wiedząc, co się stało z ich żonami. Nie bacząc na wielkie niebezpieczeństwo, wybiegają na ulicę, aby poznać los swoich żon. Ja zostaję jeszcze na krótki czas. Widzę, że pójście do mnie do domu jest już niemożliwe. Zegar pokazuje 8 ½. Zbliża się godzina policyjna. Gdzie będzie się nocować? Właściwie