414 Część II. Dzienniki z getta warszawskiego [20] w nas strach i rozpacz. Tych z nas, których wcześniej zaopatrzono w numerki, zagonili na jedną stronę, ci bez numerków zostali przez morderców okrutnie pobici i zagonieni na drugą stronę. W ten sposób zgromadzili 360 mężczyzn, kobiet i niewielką liczbę dzieci i natychmiast pod silną strażą odesłali do obozu śmierci w Treblince. Ci z numerkami wrócili do warsztatów do pracy. Wracając na dziedziniec Świętojerskiej 32, dowiedzieliśmy się o 12 zastrzelonych przez morderców ofiarach, między innymi o tych, którzy byli słabi i nie mogli biec. Zastrzelili ich na miejscu. [3] Liczyliśmy na to, że jedynie u nas w szopie szczotkarzy doszło do czegoś takiego, ale okazało się, że był to straszliwy dzień we wszystkich szopach robotniczych. Tego dnia wywieźli „oni” do obozu śmierci w Treblince dziesiątki tysięcy ludzi, wiele setek słabych i chorych łajdacy zastrzelili na miejscu.
Tak żyje garstka Żydów, którzy przetrwali i pracują teraz dla nich w szopach.
Menachem
[1] 6 IX – 13 IX [1942 r.], 46. dzień zagłady Żydów w Warszawie
Wszystko, co wydarzyło się do dnia dzisiejszego, zbladło, wszystko zniknęło z pamięci. Krwawa łaźnia, którą dzika hitlerowska bestia urządziła w Warszawie w przeciągu 45 dni, została zapomniana wraz z nadejściem ostatnich 7 dni. Ze zwierzęcym okrucieństwem hitlerowskie szuje rzuciły się na ostatnie sto tysięcy Żydów w Warszawie. Trwało to bez ustanku dzień i noc przez 7 dób. Doprawdy niemożliwe jest przekazanie z pomocą pióra wszystkiego, co widziały oczy. Dzikiej wściekłości, którą mordercy okazali wobec nas w przeciągu tych 7 dób, nie jest w stanie odmalować wyobraźnia. Bardzo ciężko jest pisać, kiedy tkwisz jeszcze w koszmarze, dzikie zwierzęta gonią za tobą, chcą rozerwać cię na kawałki bronią maszynową albo zadusić gazem. Spróbuję jednak, może uda mi się opisać chociaż niewielką część tego, co widziałem, i tego, co sam przeżyłem, aby szeroki świat przeczytał o tym i wiedział, w jaki sposób zemścić się na krwiożerczych sadystach za wszystko, co zrobili z nami, Żydami w Polsce, a szczególnie w Warszawie.
[2] 6 IX [1942 r.]
O 3 rano zamieszanie, tumult u nas w bloku robotniczym przy Świętojerskiej 28, w Emil-Sztetl. Dowiadujemy się, że dla wszystkich domów robotników, które znajdują się w getcie, mordercy z SS wydali rozkaz: do 10 rano wszyscy pracujący mają przemaszerować ze swoich domów na ulice Ostrowską, Wołyńską, Lubeckiego i Smoczą. Tam ma nastąpić selekcja wszystkich robotników zatrudnionych w szopach. Zamieszanie. Na ulicach mordercy z SD będą robić selekcję, kto zostanie w szopie jako robotnik, a kto będzie wysłany do obozu śmierci w Treblince albo zastrzelony na miejscu. [O] 11 rano wszyscy byliśmy już na wyznaczonych miejscach, około 80 000 mężczyzn, kobiet i niewielka liczba dzieci, ponieważ dzieci wymordowano już wcześniej. Kierownicy szopów zaczynają przygotowywać podstemplowane legitymacje. Z większą częścią zgromadzonych banda esesmanów poradziła sobie w przeciągu dnia. Niewielką część wysłano z powrotem do szopów, a większość zagnano na plac, gdzie stały już przygotowane wagony towarowe, żeby wysłać ich do obozu śmierci w Treblince. [3] Setki