RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Dzienniki z getta warszawskiego

strona 429 z 476

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 429


Część II. Dzienniki z getta warszawskiego [20] 415

osób mordercy zastrzelili na miejscu. Robotników z szopu szczotkarzy, do których zaliczałem się również ja, nie zdołali załatwić w ciągu tego samego dnia. 5-tysięczny tłum zostawili na ulicach i brudnych dziedzińcach. Całą noc huczała nad naszymi głowami strzelanina. Czołgaliśmy się na czworakach do piwnic, w gruzy, chcąc schronić się przed kulami. Przeleżeliśmy noc, patrząc śmierci w oczy i słuchając gwizdów pociągów, które wiozły dzisiejsze ofiary do obozu śmierci w Treblince. Za kilka godzin zniknie o nich wszelkie wspomnienie. Jutro czeka nas przecież ten sam los. W takim koszmarze przeleżeliśmy całą noc. Nad ranem szczotkarze wypełzli z brudnych dziedzińców, z piwnic i poszli do biura przy Ostrowskiej 11. Tam mieliśmy otrzymać legitymacje, aby pokazać je bandzie SS, która o 9 rano miała przyjść na selekcję. Dowiadujemy się, że mordercy zredukowali liczbę robotników o 2200 osób, tzn. że z 5200 wybrali 3000. [4] Reszta, 2200 osób, musi natychmiast zostać wysłana do obozu śmierci. 10 rano, 7 IX [1942 r.], nadchodzi 5 esesmanów z grupą Ukraińców i zaczynają selekcję, kto będzie żył, a kto na śmierć. Przepuszczają 2175 [osób] i stop. Mordercy wyjaśniają: kontyngent zamknięty. Reszta z 3000, które godzinę wcześniej sami wyznaczyli, czyli 825 osób, musi również zostać wysłana do obozu śmierci. Między nimi piszący te słowa. Pod straszliwymi ciosami zostajemy zaprowadzeni na pobliski plac Lubeckiego, skąd mamy być zagonieni do wagonów.

My, grupa 1000 ludzi, stoimy i czekamy. Powinna nadjechać większa straż morderców, aby odprowadzić nas do wagonów. Piszący te słowa zaczyna agitować wśród tłumu, aby uciekali i schowali się w piwnicach! Niech nawet zostaną zastrzeleni na miejscu, ale niech nie jadą do obozu śmierci! Alarmuje i krzyczy: „Porzućcie pakunki i uciekajcie, gdzie oczy poniosą!”. 12 ludzi posłuchało mojej rady. Pod gradem kul biegniemy szukać kryjówki. Jeden padł od trafienia kulą w nogę. 6 dni błądziliśmy [5] w ciemnych, brudnych piwnicach. Kule świszczały nad naszymi głowami. Na jakiś czas ocaleliśmy. 1000 naszych braci i sióstr z szopu szczotkarskiego zostało wywiezionych do obozu śmierci i jeszcze tego samego dnia zgładzonych przy pomocy trującego gazu, tego samego dnia wrzuconych do 30-metrowych głębokich dołów. Jak przebiega mordowanie, napiszę w drugim rozdziale. Uciekło stamtąd [tj. z Treblinki] 3 grabarzy, którzy przekazali wszystkie szczegóły, w jaki sposób morduje się ludzi. Historia do dzisiejszego dnia nie znała takich straszliwych mordów. [6] Wielki, szeroki świat musi wiedzieć, do jakich przerażających, sadystycznych morderstw zdolni są hitlerowscy siepacze. Do soboty 12 IX [1942 r.] bez przerwy trwało dzikie polowanie bandy. Liczbę wywiezionych do obozu śmierci w przeciągu 7 dni szacuje się na 50 000. W sobotę,

12 IX [1942 r.], o godzinie 3 po południu wyszedłem z piwnicy przy Miłej 64. Straże łajdaków na ulicach getta wycofano. Oznaczało to, że akcja wyniszczenia w swojej masowej formie została zakończona. Na ulicach getta zaczęli pojawiać się ludzie. [7] Przyszedłem na Gęsią 30, do stolarni mojego przyjaciela pana Lande. Na drugi dzień żydowski policjant odprowadził mnie do szopu szczotkarskiego na Świętojerską 32. Radość, kiedy mnie tam zobaczyli, była niezmierna, ponieważ zaliczyli mnie już między zmarłych. Muszę nadmienić, że wszystko, co piszę, jest szczerą prawdą. Niemożliwe jest opisanie całości ze szczegółami. Każdy, kto przeżył, żyje w strachu. Nie wiemy, co stanie się z nami za godzinę.

Menachem