Tytuł:Wilhelm Feldman - der gich-fargesener kritiker fun der pojliszer literatur [Wilhelm Feldman - szybko zapomniany krytyk literatury polskiej]
Sygnatura: mb41
Autor: Leo Finkelsztejn
Źródło: "Literarisze Bleter" 1925, nr 66, s. 4-6
Słowa kluczowe: ważne postaci
Opis: Obszerny artykuł poświęcony jest miejscu Wilhelma Feldmana [1868-1919] w literaturze polskiej oraz problemom, jakie napotkał na swej drodze ten krytyk pochodzenia żydowskiego zakochany w literaturze polskiej, a więc w pewnym sensie rozdarty między dwoma światami.
We wstępie L. Finkelsztejn zaznacza, że jeszcze ok. 1915 nie można było sobie wyobrazić odrodzenia Polski bez W. Feldmana. Był on zaprzyjaźniony ze S. Wyspiańskim, S. Żeromskim, S. Przybyszewskim. (Rysunek przedstawiający W. Feldmana, autorstwa S. Wyspiańskiego, ilustruje tekst). W Berlinie w czasie I wojny światowej, cierpiąc głód i nędzę, optował za Polską, póki go nie usunięto jako "element szkodliwy". Gdy wrócił zmęczony i załamany, nie spotkał się z najmniejszymi przejawami uznania czy wdzięczności ze strony polskiej. Na łożu śmierci przyjął chrzest (autor artykułu powątpiewa, czy w pełnej świadomości), co z kolei wywołało niechęć ze strony Żydów. W rezultacie szybko o nim zapomniano, choć był postacią wybitną i nietuzinkową. Zdaniem Finkelsztejna pisarz wciąż zmagał się z innymi i z sobą samym, jego świadomość walczyła z podświadomością, a ukrywana żydowska przeszłość wchodziła w konflikt z publiczną polskością.
Tragizm tej postaci wynikał z rozdarcia duchowego. Urodził się w Zbarażu, zapadłym galicyjskim sztetl. Wychował się w otoczeniu "sztrejmlowym" [chasydów noszących lisiury] w atmosferze "pokornego tańca wokół polskiego puryca" [dziedzica]. Oddychał powietrzem "klojzów" [bóżniczek chasydzkich], a od otoczenia nieżydowskiego oddzielała go nawet nieznajomość łacińskiego alfabetu. Ciągnęło go do świata "gojów", ale nie dla awansu cywilizacyjnego i kariery życiowej, lecz dla wartości wewnętrznych.
Uwagi: Zdaniem Finkelsztejna, Feldman przejawiał nawet przesadny polski patriotyzm, ale podświadomie tliła się w nim „atawistyczna iskra żydowska”, dlatego każde wystąpienie antysemickie odbierał jako wstrząs.
Coraz bardziej wnikał w kulturę polską, lecz dręczyła go niepewność, czy już jest gotów być krytykiem polskim, czy już dostatecznie przesiąkł "prawdziwą polskością".
Gdy obrażony z powodu niepochlebnej opinii pisarz (J. Żuławski) rozpoczął przeciwko krytykowi kampanię nienawiści (nazywając go m.in. „żydkiem” i „pachciarzem literatury polskiej”), Feldman zupełnie się załamał, choć w jego obronie wystąpili pisarze polscy.
Zdaniem L. Finkelsztejna spuścizna W. Feldmana jest imponująca. Chociaż autor artykułu wytyka krytykowi jednostronność (bezkrytyczną apologię neoromantyzmu, uczynienie z Wyspiańskiego rodzaju „bożka”), chwali go też, zwłaszcza za prace o Ibsenie. Na koniec wspomina osobiste spotkanie z Feldmanem rok przed jego śmiercią.
[Autor artykułu: Leo Finkelsztejn (1885 Radom - 1950) - pisarz, publicysta, krytyk literacki i pedagog. Studiował polonistykę i filozofię na UJ. Potem uczył języka polskiego i jidysz w gimnazjum. W 1920 r. służył w Wojsku Polskim. Od połowy lat trzydziestych związał się z Bundem. W czasie II wojny przebywał w ZSRR, przeżył aresztowanie i zesłanie. Repatriował się w 1946 r. Po pewnym czasie osiadł na stałe w USA (1948).]