128 „Biuletin”, nr 5 (15), kwiecień 1941 [1]
to pewnego pięknego poranka: rewizje nocne w mieszkaniach, szukanie tych, którzy się nie stawiają. Za dnia ulice są zamykane, polska i żydowska policja, straż obozowa, stoją na rogach i łapią ludzi. W biały dzień odcina się budynki i policja szuka mężczyzn. W mieście – panika, niepokój opanowuje nastroje i twarze przechodniów. Niemiecki cOrdnungc462 objawia się w swym całym, „zorganizowanym” barbarzyństwie. Ludzi ściga się jak psy. Samowola się rozszalała.
Drzwi i bramy otwarte są dla łapówkarstwa i szantażu. Kto ma parę groszy próbuje się wykupić. Kwitnie handel ludzkim życiem. Najbiedniejsi, najmniej zdolni do obrony, ponownie zapełniają szeregi nowoczesnych niewolników, niemieckiej „misji cywilizacyjnej” na obszarze Polski.
Obrzydliwe metody okupanta hitlerowskiego tylko pogłębiają nienawiść do niego, dążenie do oswobodzenia się z faszystowskich pęt. Strach, terror są zatrutymi ziarnami, z których wyrasta głęboki gniew i nienawiść.
Okrucieństwo to nie złamie jednak mas żydowskich. Nie pomaga aparat policyjny, nie pomagają groźby – masa żydowska nie idzie dobrowolnie w niewolę. Żyje duch oporu [7] i obolałe masy widzą przed sobą tylko marionetkę, Gminę Żydowską, która dla tej tragicznej gry przebrała się w purimowy kapelusz żydowskiego „policjanta”, żydowskiego „przywódcy” i żydowskiej „autonomii” getta.
Są ludzie dobrej woli, ludzie o czystych rękach, którzy uważają, że znajdujemy się w sytuacji przymusowej. Zanim okupant przeprowadzi zarządzenia na swój sposób, lepiej, by przeszły one przez żydowski filtr. Nie uderzą wówczas tak boleśnie w żydowską masę. Trzeba ratować, co się da. Dobra wola ludzi o czystych rękach nie wystarczy jednak, Niemcy dążą bowiem do rozbicia w pył energii walki mas żydowskich, do skierowania ich gniewu przeciw Gminie, której oni czynnie przeszkadzają, aby pogłębić chaos i niepokój w żydowskim życiu i pokazać Gminę w świetle bezradności i celowego zaniedbania interesów mas.
Te ciemne zamiary okupanta spotykają się jednak z typowo żydowską uniżonością i interesami klik żydowskiego mieszczaństwa. Wszystkie tradycje żydowskich gmin religijnych jeszcze bardziej rozkwitły w okupacyjnym klimacie. Kluczem do wszystkich stanowisk, najlepszą kwalifikacją do pracy, są protekcja i stosunki. Rozumie się, że pod władzą różnego rodzaju prezesów, złodziei i załatwiaczy spraw człowiekowi z ludu bardzo ciężko jest znaleźć pomoc i opiekę w Gminie.
Lud jednak nie tylko nie znajduje w Gminie żadnej opieki, lecz cierpi bezpośrednie razy z jej strony. Gmina często bierze za swoją dewizę hasło, jakie spopularyzował znany w Warszawie szaleniec, który obiega getto w koło z okrzykiem: „Wszyscy równi”463. Mieszczaństwo utożsamia się dziś chętnie z żydowską niedolą i nędzą. Wychodzi z tego gorzki dowcip, wszyscy Żydzi mają płacić po równo liczne podatki i daniny dla Gminy, cała masa żydowska winna równo ponosić krwawe ofiary na obozy pracy, cała żydowska masa winna równo głodować, a garstka zamożnych kupców, spekulan-