170 „Biuletin”, nr 10 (20), 31 sierpnia 1941 [1]
rolę odgrywa postawa Japonii, która w wypadku konfliktu z Ameryką utrudniałaby amerykańskie dostawy. Obecna ekspansja japońska na południu (Syjam, Indochiny) osłabia takie zagrożenie. Nie grozi także, jak się wydaje, zerwanie paktu japońsko-sowieckiego z kwietnia bieżącego roku. Przebieg i rezultaty bitew na Atlantyku mogą także znacząco ulżyć ciężarowi Sowietów.
(Zajęcie Iranu przez Anglię i Sowiety tworzy nową drogę dla transportu do Rosji i daje całkiem nowe możliwości współpracy angielskich i sowieckich władz wojskowych – red.)”.
„[Das] Reich” z 24 sierpnia pisze w artykule „Silne nerwy”.
„Syreny ponownie wyją noc w noc. Przebiega [zimny] dreszcz, gdy ich krzykliwy koncert unosi się ponad zaciemnionym krajem. Strach wzbiera przede wszystkim od wyjącej akustyki sprzętu alarmowego: kilka sekund później wszystko dzieje się już jakby automatycznie. Doświadczenie 60–100 ataków lotniczych, jakie ma za sobą wiele niemieckich miast, a wśród nich Berlin, zamieniło w opanowanie nerwowość, jaka panowała przy pierwszych bombardowaniach. Nie znaczy to, że ludzie stali się otępiali, przeciwnie, ludzie są jeszcze bardziej świadomi niż przed 12 miesiącami, że godziny alarmu pieczętują czyjś los i każdy wie, że wszyscy są tak samo zagrożeni, nie ma bowiem pierwszej czy drugiej [3] linii zagrożenia… Przeciw temu okrutnemu faktowi w trwożnej, klaustrofobicznej atmosferze piwnicznego schronu nie można przeciwstawić żadnej innej broni niż rzeczowej, spokojnej oceny realiów. Kto znajduje się w krytycznej chwili, musi liczyć się z tym, że piorun może go porazić. Tylko pesymiści tracą z tego powodu całą radość życia.
Angielska wojna lotnicza przeciw Niemcom przyniosła ofiary. W straszny sposób wyrwała ludzi z naszych szeregów. Ich miejsca pozostaną nieobsadzone. Mężczyźni i kobiety, których praca wymagała od nich za dnia najwyższego wysiłku, padają często, ledwie wyrwani z twardego snu, ofiarą losu, jaki czyha na tych, którzy są niewinni i o niczym nie wiedzą, mordowani metodami walki, jakie Anglia stosuje w obecnej wojnie.
Krzyk bólu tych, którzy cierpią takie straty, nie może być uciszony tym, że nasza zemsta jest często podwójna lub dziesięciokrotna…
…Jesień i zima, okresy najkorzystniejsze dla ataków lotniczych, nadchodzą. Wystarczająco często będziemy zmuszeni schodzić do piwnic, aż noce znowu staną się krótsze. Nie ma sensu robić sobie co do tego iluzji. W ciągu ubiegłego roku i w ciągu ostatnich tygodni przyzwyczailiśmy się do ognia broni przeciwlotniczej i do wybuchu bomb, i te przyzwyczajenia tworzą nam korzystną sytuację w porównaniu do naszych pierwszych spotkań z tymi zjawiskami. Nasze nerwy stały się niewrażliwe na angielskie samoloty, a to także dlatego, iż wiemy, że w obecnej wojnie wciąż przyjemniej siedzieć w niemieckim niż angielskim schronie piwnicznym. Co się tyczy wytrzymałości, jesteśmy lepiej wyćwiczeni niż Anglicy, trenujemy bowiem dłużej od nich…”.
Komentarze są tu zbędne.
Nastroje na froncie.
Bardzo charakterystyczna dla nastrojów przeciętnych żołnierzy niemieckich na froncie wschodnim jest korespondencja w „Krakauer Zeitung” z 23 sierpnia br. na ten temat: „Mali, wielcy przyjaciele...”