372 „Za Naszą i Waszą Wolność”, nr 3, maj 1941 [4]
Z prasy podziemnej
„Barykada Wolności” z kwietnia:
PODRÓŻ DO GHETTA. Wstyd być w Rzymie i nie widzieć papieża. Wstyd mieszkać w Warszawie i nie zobaczyć ghetta. Dzielnica żydowska izolowana od świata murem, płotem, drutem kolczastym i zwartym łańcuchem niemiecko-polsko-żydowskiej policji jest nieprzebranym materiałem badawczym dla socjologa, psychologa i ekonomisty przyszłości.
Przenikamy jakoś przez straże i wachy: jesteśmy na ulicy żydowskiej i mieszamy się z tłumem. Nie wiemy, ile centymetrów kwadratowych wypada na każdego spośród 500 tysięcy zamkniętych w ghetcie Żydów. Ale wiemy, że w tłoku, gwarze i błocie żydowskiej ulicy z ledwością możemy się poruszać. Nadmiar ludzi, niedomiar miejsca: nie można tego zaobserwować jadąc przez ghetto tramwajem: trzeba na to samemu brnąć przez kłębowiska Żelaznej i Leszna. Wszędzie, na jezdni i chodniku, w każdym kącie i zakamarku, panuje wygnany skądinąd handel [9] żydowski. Wózki, bramy, budki, skrzynki, kosze, tace – zarzucone pstrokatą masą różnorakich artykułów – czynią z ghetta jedno wielkie targowisko.
Od razu rzuca się w oczy nędza bezgraniczna masy żydowskiej. A oto widzimy w tej nędzy: koszyk z pokrajanymi ćwierć kilowymi kawałkami chleba na sprzedaż. Wózek z miałem węglowym, który sprzedają Jak mąkę lub kaszę w torebkach po 1,5 i 2 kg.
Jaskrawym kontrastem uderza w nas blichtr żydowskiego dancingu: hałaśliwa muzyka jazzowa, wystawne stroje, wódka, drogie potrawy. To nieliczna warstewka ostatnich Mohikanów1115przedwojennej burżuazji stwarza sobie fikcję „normalnego” życia. Wraz z polską burżuazją nie przeczuwa zapewne, że jej epoka, epoka geszeftów i egoizmu już nie wróci.
Niemców w ghetcie widać rzadko. Ale, gdy zjawia się umundurowany i pewny siebie, ulica pustoszeje, zamiera. Nie dziwi to nas: codziennie niemal padają zabici i ranni – ofiary „fantazji” przechodzących i przejeżdżających w samochodach gestapowców i żołnierzy niemieckich.
Co chwila natykamy się na „żydowską służbę porządkową”. Ci, którzy pomagają Niemcom w utrwaleniu narzuconego przez nich „porządku”, idą za najlepszymi wzorami swych mocodawców. Obserwujemy scenę, jak żydowski milicjant bije pałką żydowskie dziecko za to, że próbowało przemycić przez parkan bochenek chleba. Ten sam – za 10 zł – ślepnie i głuchnie, gdy zawodowy szmugler wnosi paki towaru do ghetta.
Wchodzimy do mieszkań. Rozmawiamy z robotnikiem obecnie bezrobotnym, z wegetującym rzemieślnikiem, z drobnym sproletaryzowanym kupcem, z wytrąconym z ustalonego dobrobytu inteligentem. Wszędzie wyczuwamy nastrój oczekiwania. Dzisiejsza nieznośna atmosfera terroru, upokorzenia i krzywdy nie pozbawiła masy żydowskiej wiary w lepsze jutro, jutro wolności i równych praw dla wszystkich. Rzucają się w oczy bojowe nastroje masy żydowskiej. Panuje nienawiść do okupanta oraz do „własnych” zdrajców i sprzedawczyków. Żyje się wspomnieniami obrony Warszawy. Odcięcie od świata nie pobudziło nacjonalizmu mas żydowskich. Masy te wiedzą, że los ich związany jest ściśle z losem polskich mas pracujących i że wraz z nimi