RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Prasa getta warszawskiego: Bund i Cu...

strona 502 z 902

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 502


456 „Za Naszą i Waszą Wolność”, nr 1 (10), styczeń–luty 1942 [4]

również starców, kobiety i dzieci, a ich bezpośrednim panem życia i śmierci nie jest satrapa niemiecki, lecz jeden spośród swoich, osławiony degenerat, zwany „królem żydowskim” pan prezes [Chaim] Rumkowski.

A oto garść faktów. Teren getta oddzielony od miasta drutem kolczastym, strzeżony jest przez gęsto ustawione posterunki żandarmów. Za zbliżenie się do getta grozi kula na miejscu. Od samego rana rozlega się po ulicach miarowe i donośne stukanie chodaków drewnianych, stanowiących jedyne obuwie blisko 70% mieszkańców. Ludność [jest] na ogół nędznie odziana. Mieszkańcom przydziela się co dwa tygodnie racje żywnościowe składające się z 15 dkg cukru, 25 dkg melasy, 15 dkg oleju rzepakowego, 20 g mąki oraz 28 dkg chleba dziennie. Racja 2-tygodniowa kosztuje 3 marki. Poza tym przydzielają czasem kartofle, drzewo albo brykiety. Mieszkaniec getta może otrzymać w kuchni zupkę wodnistą bez tłuszczu, za 15 fenigów, pracujący mogą otrzymać 2 zupy. Dzieci do lat 4 otrzymują po 1/5 litra mleka na dwa dni. Na zimę getto otrzymało większy przydział kartofli, ale „rodzimy król” w obawie, by ludność nie spożyła ich za wcześnie, postanowił je zmagazynować. Oczywiście, że obecnie kartofle nie nadają się zupełnie do użytku, a miały one stanowić podstawową strawę dla ludności. Cena chleba na karty wynosi 40 fenigów za kilogram, na wolnym rynku zaś zasilanym wyłącznie sprzedawanym przez biedotę przydzielonego jej chleba, kosztuje 11 marek. Tłuszcze są rzadkością. Masło otrzymują chorzy na podstawie zlecenia lekarskiego w ilości kilku d[e]k[a]g[ramów]. Na wolnym rynku masło kosztuje 100 marek za kilogram, lecz takiej ilości nabyć nie można, gdyż i tu znowu masło pochodzi z sprzedawanych racji. Piekarnie są upaństwowione, raczej „ugettowione”, wypiekają wyłącznie chleb na kartki.

W swoim czasie nadchodziły z zagranicy i z Reichu paczki żywnościowe, ale pan prezes [Chaim] Rumkowski zabierał większość produktów, tak że w końcu i te paczki przestały nadchodzić. W całym getcie znajduje się 7 krów, 1 wół, kilka cielaków i kóz, w tym jedna krowa do dyspozycji pana prezesa. Dla popleczników pana prezesa gminy zorganizowany został pensjonat wypoczynkowy. Ludność getta wynosi 170 000. Dzieci nie rodzą się wcale. W nielicznych natomiast wypadkach nowo narodzone dzieci prędko umierają. Do szpitala trudno choremu bez protekcji się dostać. Apteki są czynne, lecz trudno w nich coś nabyć. Nowych medykamentów nie sprowadza się. Jodyny np. w całym getcie nie ma. Dziennie przeciętnie umiera 40 osób większość z powodu gruźlicy, która panuje nagminnie. Czystość w getcie jest nienaganna, policja bardzo przestrzega tego, nakładając wysokie kary za jakiekolwiek zanieczyszczenie.

Prywatnych przedsiębiorstw wcale nie ma, nawet małe [kra]miki spożywcze znikły zupełnie. Getto łódzkie jest jednym obozem pracy. Dziesiątki gałęzi produkcji pracuje dla Niemców. Przeszło 60 000 ludzi jest zatrudnionych w warsztatach. Zarobki są skąpe, sięgają od 60 do 120 marek na miesiąc. Nieliczne jednostki zarabiają najwyżej po 150 marek na miesiąc. Pracuje się na dwie zmiany i na akord. Obiegową monetą są tak zwane „Chaimki”, pieniądze gettowe, za inne pieniądze trudno coś nabyć.

Mieszkania, w których znajdowała się instalacja gazowa, pan prezes „upaństwowił”, po wyrzuceniu lokatorów wprowadził komisarza, kasjerkę i porządkowego, i odtąd wynajmowany zostaje gaz do gotowania po 15 fenigów za godzinę. Śmiecie i fekalia wywożone są przy pomocy ręcznych wózków, ruch tam trwa przez cały dzień. Życie kulturalne w getcie zamarło zupełnie, brak biblioteki, gazety są niedopuszczone. Szkolnictwo, które było dotąd prowadzone, od kliku miesięcy ustało z powodu zaję-