RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Prasa getta warszawskiego: Bund i Cu...

strona 616 z 902

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 616


570 „Jugnt Sztime”, nr 2, listopad 1940 [8]

* * *

Precz z imperialistycznymi wojnami!

[9] Od towarzysza do towarzysza.

Drogi towarzyszu!

Jeszcze nigdy nie czułem tak silnej potrzeby napisania do Ciebie, jak tym razem, i w dodatku nie o naszym osobistym życiu. A jeśli już nawet nie o sobie, to nie brakuje tematów do pisania. Obecne życie ludzkości jest smutne, ale jednocześnie interesujące, nawet porywające. Jedno wydarzenie goni drugie. Trwamy w oczekiwaniu czegoś ważnego, czegoś takiego, co powinno radykalnie odmienić naszą smutną teraźniejszość. Tymczasem pragnę się wypowiedzieć od serca. Opowiem Ci wszystko, o czym myślę. Białych plam nie trzeba się bać… My oboje powinniśmy być tylko trochę bardziej ostrożni, osłaniać się przed złym okiem, złym językiem i… nic więcej.

Obecnie jestem pod wrażeniem wizyty Mołotowa u Hitlera34. Wraz z tą wizytą nastąpił jeszcze jeden akt przyjaźni ze strony Związku Sowieckiego wobec Niemiec. Niemcy powodują pasmo nieszczęść, szukają efektów, strzelając w ciemno. Oszukany niemiecki naród karmi się ministerialnymi wizytami. Oto przybywają Włochy, Japonia, Hiszpania, Rumunia, Bułgaria. Biegają – jak strute myszy – zakrwawieni mężowie stanu z jednej wizyty na drugą. Targują się, jeden oszukuje drugiego jak w karczmie podczas transakcji pomiędzy złodziejami a paserami. Jak w takim gangu może się znaleźć przedstawiciel klasy robotniczej?

Ile razy szukam jakiś pewnych argumentów do usprawiedliwienia czynów Związku Sowieckiego w obecnej wojnie, nie znajduję ich. Nieraz myślałem: czy jest to możliwe, ażeby Związek Sowiecki czynił coś, co miałoby szkodzić interesom mas pracujących? A jednak tak jest. Rozumiem, między Stalinem i Hitlerem ma miejsce fałszywa miłość, ale jednak miłość. A jak miłość wymaga, prawi się wzajemnie różne komplementy.

Wyobraź sobie taką miłosną scenę:

Mołotow, przedstawiciel 170-milionowego proletariatu, spotkał na berlińskiej stacji kolejowej świtę Hitlera. Przedstawiciel kraju rewolucji przybył powitać takich

„serdecznych przyjaciół”, jakimi są niemieccy, japońscy i włoscy ministrowie. Witają się wzajemnie. Padają komplementy, powiewają czerwone sztandary po stronie niemieckiej. Honorowa kompania SS (czym jest SS, wiesz przecież z własnego doświadczenia) oddaje salwę honorową. Fotografowie uchwytują uśmiechnięte twarze Hitlera i Mołotowa. Potem nastepują powitania, posiłki i tym podobne… Nie bierze Cię uczucie odrazy? Patrz, wszystko co jest w nas święte i drogie przez takie wizyty posłańców Stalina jest hańbione i wyśmiewane. Czy nie zabija to moralnie klasy robotniczej dokładnie tak jak niemieckie bomby?