Słyszałem o pewnym działaczu ŻTOS, który pości jeden dzień w tygodniu, aby
móc się opodatkować na rzecz biedaków.
Jednym z problemów budzących duże zainteresowanie jest bierność mas żydowskich, które umierają z cichym jękiem. Dlaczego oni wszyscy milczą? Dlaczego umiera ojciec, matka, wszystkie dzieci bez jakiegokolwiek protestu? Dlaczego nie stało się to, czym straszyliśmy [2] ludność w zeszłym roku (mianowicie: rabunki i grabieże, które skłoniłyby zresztą komitety domowe do zakupienia produktów dla ubogich lokatorów w kamienicach)? Na to pytanie można udzielić wielu odpowiedzi: władze okupacyjne ustanowiły taki terror, że ludzie boją się podnieść głowę. Obawiają się masowego terroru w odwet za wzburzenie głodujących mas, co powoduje, że uświadomiona część milczy, pozostaje bierna, nie wywołując zamieszek w getcie. Istnieje jednak jeszcze inna przyczyna: pewna część biedoty, ta bardziej ruchliwa, jako tako się urządziła. Szmugiel daje możność zarobkowania tysiącom i tysiącom tragarzy, którzy pobierają po 10 zł za milczenie od każdego przeniesionego worka, poza tym pieniądze za transport. Szopy oraz zamówienia niemieckich firm dały możliwość zatrudnienia dla znacznej części
robotników i rzemieślników. Część aktywnego elementu roboczego przeniosła się do handlu ulicznego (sprzedaż chleba, przy której zarabia się 25 gr na kilogramie). W ten sposób pozostała bierna, bezradna część, która milcząco wymiera.
Policja żydowska, która nauczyła się bić, strzec porządku i wysyłać do obozów
pracy, jest także jednym z czynników, który trzyma ludność w karbach. Umierający
z głodu to w znacznej mierze uchodźcy z prowincji, którzy czują się zagubieni,
zrezygnowani w obcym środowisku. Ich protest wyraża się w żebraczym lamencie
i w energicznym domaganiu się od przechodniów jałmużny, w wywołaniu pomniejszej awantury w swoim ziomkostwie, w żądaniu kawałka chleba od instytucji lub Komitetu Domowego. Pomoc jest jednak niedostateczna, zwłaszcza gdy w domu [3] mieszkają wyłącznie sami biedacy. Pokrzyczą sobie nieco, a potem milkną zrezygnowani i oczekują śmierci. W istocie modlą się wtedy, aby nadeszło wyzwolenie od wszelkiego zła – śmierć.
Rozmawiałem z uchodźcą, który przez dłuższy czas głodował. Cały jego umysł
zajmowała kwestia jedzenia, chleba. Gdziekolwiek był i szedł, śnił o chlebie. Zatrzymywał się przed każdą wystawą z żywnością. Równocześnie jednak wpadł w rezygnację, apatię. Nic go nie obchodziło. Z trudem przychodziło mu mycie się, i tylko dlatego mył się, że przywykł do tego od dzieciństwa. Być może, że ta bierność, która jest wynikiem głodu, spowodowała, że ludność żydowska wymiera z głodu milcząco, bez słowa protestu.
Kilka dni temu (około 25–26 sierpnia) zastrzelono inż. Lufta1490. Śmierć ta jest bardzo znamienna. Luft był oficerem austriackim, odznaczonym Żelaznym Krzyżem. Czuł się dumnym Żydem. Z powodu rykszy doszło do wymiany zdań między nim i mundurowym Ukraińcem. Tamten chciał go wylegitymować. Dumny Luft nie chciał jednak w żaden sposób pokazać przepustki. Ukrainiec dźgnął go bagnetem, lecz ten nadal nie chciał pokazać dowodu. W końcu mundurowy wyciągnął rewolwer i zastrzelił go.
1490 Brak bliższych informacji o tej osobie.