milowanych. W Pismach z getta często dochodzi wręcz do utożsamienia tych dwóch grup, np.: „Gminę Żydowską w Warszawie cechuje, poza wieloma innymi »zaletami«, to, iż jest gniazdem wstrętnej asymilacji. 95% urzędników rozmawia z petentami po polsku, nawet kiedy ci nie rozumieją” (dok. 92). Jedną ze stale powtarzanych pretensji pod adresem Gminy miało być faworyzowanie przez nią konwertytów na chrześcijaństwo: „W Gminie, w policji itp. [neofi ci] zajmują najważniejsze stanowiska. Popierają jeden drugiego. Pchają się wszędzie i wiele osiągają” (dok. 126). Można się jednak zastanawiać, na ile Ringelblum miał wiarygodne informacje o środowisku neofitów, skoro zapisał, że w kościele na Lesznie pracuje ks. Tadeusz Puder, podczas gdy ów nie poszedł w ogóle do getta (dok. 80). Równocześnie jego uwagi na temat stopnia akulturacji językowej są rzeczowe i pozbawione emocji:
Ludność bardzo chętnie rozmawia po polsku. Bardzo rzadko słyszy się na ulicach język żydowski. Toczyły się na ten temat gorące dyskusje. Niektórzy tłumaczyli to tym, że rozmawianie po polsku da się wyjaśnić z punktu widzenia psychologii jako protest przeciwko gettu. Wtrącacie nas do getta żydowskiego, a my wam pokażemy, że to jest polska dzielnica. Właśnie to, od czego chcecie nas odseparować, polski język i kultura, właśnie tego, wam na przekór, będziemy używać i to pielęgnować. Sądzę jednak, że jest to także świadectwo silnego procesu asymilacji językowej, która była już widoczna jeszcze przed wojną, obecnie zaś stała się jeszcze bardziej widoczna na żydowskiej ulicy. Dopóki ulice wypełniała mieszana ludność, nie rzucało się to jeszcze tak w oczy, ale teraz, kiedy na ulicach są tylko Żydzi, widać, jak daleko posunął się ten proces. Jak widać, bez terytorialnej koncentracji jesteśmy skazani na całkowitą asymilację, chyba że rewolucja stworzy nam nowe możliwości rozwoju narodowego120.
Wobec Adama Czerniakowa Ringelblum jest więcej niż krytyczny, odnosi się nawet
wrażenie, że często jest niesprawiedliwie wręcz wrogi. Jego oskarżenia dotyczą dyktatorskiego stylu postępowania prezesa Gminy (zob. np. dok. 98, 136), faworyzowania bogatych kosztem biedaków (dok. 95), uległości wobec Gestapo lub jego współpracowników (dok. 48, 59) i wreszcie prowadzenia fałszywej polityki uspokajającej ludność getta zamiast przygotowania jej do stawienia oporu przeciw deportacji latem 1942 r. (dok. 123, 169, 177e, 178). Jak jednak wiadomo każdemu, kto czytał dziennik Adama Czerniakowa, ten obraz jest zdecydowanie zbyt czarny i jednostronny121. Jest to uderzające o tyle, że w organizacji pracy „Oneg Szabat” bardzo dbano o to, by zbierane materiały ukazywały różnorodność żydowskiego doświadczenia okupacji:
„O[neg] Sz[abat]” usiłował odtworzyć wszechstronny obraz życia Żydów podczas wojny. Chodziło o to, aby wierne oddać obraz tego, co żydowskie masy ludowe przeżyły, o czym myślały i co przecierpiały. Dążyliśmy do tego, aby to samo wydarzenie, np. dzieje danego skupiska żydowskiego, zostały opisane przez dorosłego i przez młodzieńca, przez poboż-
120 Zob. dok. 165, s. 359–360.
121 Zarzuty Ringelbluma analizuje i obala R. Zimand, op. cit., s. 48–54. Nie wiadomo, czy między Ringelblumem i prezesem Gminy dochodziło do jakichś kontaktów, które mogły utrwalać niechęć tego pierwszego. Ringelblum nie odnotował w swoich zapiskach żadnego osobistego spotkania z Czerniakowem, z kolei w dzienniku Czerniakowa nazwisko Ringelbluma pojawia się tylko raz
(zapis z 14 marca 1940 r., s. 94).