RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Prasa getta warszawskiego: wiadomośc...

strona 52 z 415

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 52


Dzieje stacji [...] nasłuchu radiowego [1] 3

[7] a[...]a po aa[...]aa najzupełniej się a[...]a instytucje aa[...]aa subsydium aa[...]aa […]nych. Nie aa[...]aa aa[...]aa wskrzeszą aa[...]aa się, że aa[...]aa została aa[...]aa chciała aa[...]aa Tej nocy Mira była w domu sama. Kiedy około godz. 7 wstała z łóżka, przekonała się, że brama domu jest zamknięta, gdyż ma być przeprowadzona parówka5. Kolumna dezynfekcyjna była już na podwórzu, przygotowując się do obchodu mieszkań. Sytuacja była groźna, gdyż aparat ciągle jeszcze leżał „na razie” w szafie i nie ulegało wątpliwości, że [8] zostanie przez komisję zauważony. Mira nie zastanawiała się długo. Zamknęła natychmiast mieszkanie na kłódkę, wydostała się za kilka złotych na ulicę i pobiegła do Szmuela. Postanowiono wynieść aparat i umieścić go na dzień, dwa u Mordechaja. Mira pobiegła wobec tego na Leszno, Szmuel zaś pospieszył na Pawią. Wszedłszy za kilka złotych do domu, umówił się z policjantem żydowskim, że za chwilę wyjdzie z paczką, po czym pospieszył na górę. Na klatce schodowej spotkał Towę Frenkiel, starszą i odpowiedzialną szomerkę, która przypadkowo nocowała w tym domu. Nie namyślając się długo, zabrał ją ze sobą do pokoju, przy jej pomocy zapakował starannie aparat w papier, po czym wyprawił dziewczynę z paczką do mieszkania Mordechaja. Tam pozostała ona bezpiecznie przez całą dobę, następnego zaś dnia została odtransportowana z powrotem na Pawią. Następstwa tej przygody były podwójne: 1) obsługa radioaparatu zyskała cenną współpracownicę w postaci Towy Frenkiel; 2) stało się rzeczą oczywistą, że aparat nie może pozostawać dłużej w szafce. „Na razie” sporządzono skrytkę w wezgłowiu kanapy, która jednak nie była zadowalająca, gdyż aparat był zbyt duży i wyraźnie wypychał przykrywę wezgłowia.

Zanim jeszcze przygoda ta zdołała pójść w niepamięć, pojawiły się nowe przykrości, dotkliwsze od poprzednich. Oto pewnego dnia w końcu września Mira [wezwana?] została przez administratora domu, który zarzucił jej bezprawne zajęcie lokalu (następstwa wizyty Fajgmana6) [oraz] niemoralne prowadzenie się i kategorycznie zarządził, aby w ciągu 5 dni [opuściła] mieszkanie. Dziewczyna zmieszała się i zawstydziła okropnie, i uciekła bez odpowiedzi. Zwołana została natychmiast narada, sytuacja jednak była doprawdy [9] niezwykle krępująca. Zarzutów administratora nie można było niczym odeprzeć, trzeba było tylko wyjaśnić, czy postępowanie jego jest prawne. Rozeszliśmy się w nastroju wielkiego przygnębienia, gdyż niebezpieczeństwo utraty pokoju wydawało się bardzo poważne. Kilka dni potem Mira otrzymała wezwanie do komisarza. Ten był już znacznie grzeczniejszy i nie groził w ogóle eksmisją. Radził tylko „porozumieć się” z administratorem i prosił, aby „znajomi Pani nie upijali się i nie robili awantur”. Następnego dnia administrator przeprosił Mirę i w rozmowie dał do zrozumienia, że gotów jest sprawę załatwić za 1000 zł. Na odpowiedź dał tydzień czasu.

Znowu więc odbyło się zebranie celem omówienia sytuacji. Po pierwsze, dla uniknięcia obmowy, która, jak się przekonaliśmy, mogła być bardzo żenująca, postanowiono zaniechać nocnych odwiedzin. Obsada radioaparatu zmniejszyła się w praktyce do