458 „Morgn Frajhajt”, nr 173 [6]
ność zmuszona jest przynosić wodę z ulicy w określonych godzinach dnia za wysoką opłatą. Można sobie wyobrazić, jak wyglądają w takiej sytuacji mieszkania. W straszliwy sposób dochodzi tu do głosu brutalna polityka naszych władców, którzy byli tak szczodrzy w stosunku do właścicieli domów, że nie wymagali od nich opłaty za wodę i teraz po wprowadzeniu zarządów komisarycznych uczynili odpowiedzialnymi samych lokatorów… za nieopłacone zobowiązania właścicieli domów wobec zarządu miasta.
Sytuacja jest katastrofalna! Wraz z nadejściem wiosny sytuacja z pewnością się pogorszy, a to wywoła nową falę epidemii w biednym społeczeństwie żydowskim.
Nasza gmina żydowska nie dostrzega tej sytuacji. Oni mieszkają, persony z gminy, na Chłodnej, Elektoralnej, Siennej i innych głównych ulicach. Przed nimi stoi tylko zadanie wyciągania z biednej ludności żydowskiej jak najwięcej i zamiast zorganizować odpowiednią instytucję sanitarną, która powinna zająć się zmianą tego stanu, wydają zarządzenia i organizują tzw. dezynfekcje (parówki), które nie mają na celu wcale przeprowadzenia dezynfekcji w domu, gdzie jest brudno, ale stworzenie możliwości dla różnych „kierowników” kolumn dezynfekcyjnych i dla „doktorów”, którzy wyciągają kilka ostatnich groszy z kieszeni biednych żydowskich mas. Biada tym, którzy nie mają kilku groszy dla tej podłej bandy „łapówkarzy”… Robią wtedy z takiego mieszkania bajzel, a wszystkim gratom, choćby nawet mieszkanie było czyste i higieniczne, już nic nie pomoże… Nic nie można zrobić…
Komentarz jest zbędny.
Dowcip: Do żydowskiego szopu przychodzi hitlerowiec i widzi, że Żydzi pieką coś w kuchni. „Co to takiego?” – pyta. „To są placki” – odpowiadają. „Dziwna rzecz – mówi hitlerowiec – nie dostajecie żadnej mąki, a jecie chleb. Nie macie radia, a znacie wszystkie wiadomości. Nie bierzecie udziału w wojnie, a przecież chcecie wojnę wygrać…”
[1] Nr 173 Drugi rocznik 6 lutego 1942 r.
Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się! Z własnego podwórka.
Nasi czytelnicy zwracają naszą uwagę na niedopuszczalne fakty, które mają miejsce w getcie: „Wy jesteście jedynym codziennym wydawnictwem na żydowskiej ulicy. Rządzący żydowskim gettem, ci z gminy i policji, Wydziału Zdrowia oraz innych instytucji publicznych, myślą, że świat to samowolka. Musicie upublicznić ich czyny. Nasza gehenna nie może zostać przemilczana w naszych własnych szeregach i nawet jeśli nie zmieni to ich postępowania, to niech wiedzą, ci ujeżdżający wymęczoną i bezbronną żydowską klacz446, że jest oko, które widzi i ręka, która pisze. Nadejdzie dzień ich sądu.
Piszcie, upubliczniajcie wszelką niesprawiedliwość – mówią nam – nawet na tych zatwardziałych ludzi wasze słowo może mieć wpływ”.
Zatem robimy tak. Od tej pory codziennie będziemy przekazywać krzyk płaczu każdego pokrzywdzonego, po wcześniejszym skontrolowaniu, że rzeczywiście tak jest. Czytelnicy naszego wydawnictwa, macie głos!